29 lis 2014

Zmiany...

Bardzo dziękuję Wam za udostępnianie mojego poprzedniego postu o rodzinie ze spalonego domu - oby jak najszybciej odbudowali spalony dach.

Jestem na etapie zmian w życiu. Zmieniłem miasto zamieszkania o ponad 150km, chcę sobie na nowo ułożyć też życie zawodowe. Trudno dobrze mi wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej, więc wpadliśmy wraz z moją ukochaną obsesją na pomysł, że to ja będę zatrudniał ludzi. Mówiąc wprost: otwieram swoją firmę.

Co do moich problemów w związku: wciąż bardzo gorąco pragnę ułożyć sobie życie z moją Ukochaną, aby móc codziennie w spokoju zasypiać - bez nerwów, bez stresu i bez pustki wokół. Ludzie mówią, że jak się czegoś bardzo mocno chce, to trzeba w to wierzyć. Ja się staram to robić każdego dnia mimo, że sił czasem brak, a w nocy przychodzą bezsenne chwile silnego lęku, że stracę wszystko... Nie znoszę takich nocy. Są toksyczne, bo z głowy wyłażą na powierzchnię największe strachy siedzące w podświadomości. Ciągnie się to już wiele tygodni, schudłem 7kg. Ale jestem jak mało kiedy w tym dążeniu - bardzo stały, konsekwentny i silny w męczącym i powolnym staraniu się, aby było między nami dobrze, aby być człowiekiem, którego można polubić (tak jak kiedyś), pokochać i być dla niej kimś, za kim (i z kim) można szaleć. Mam swój cel, pragnę go osiągnąć - chcę dać szczęście tej drugiej osobie i dzięki temu samemu poczuć się szczęśliwym.

Trzymajcie proszę kciuki... Nie marzę o niczym innym...

27 lis 2014

Prośba o pomoc (nie mi)

Uwaga! Proszę Was dobrzy ludzie i moi przyjaciele o przeczytanie...

Dziś Kolejna noc na odludziu, dzisiaj zimniej: 0 stopni w lesie, 13 stopni w moim przytulanym pokoju, w którym za chwile położę się spać. Ale nie o mnie dzisiaj...

Parę dni temu zdarzyła się tragedia. Przyjaciołom mojej najwspanialszej terapetki, której obiecałem ostatnio dość sporo, spalił się dom. Poddasze i piętro poszło z dymem, a parter został zalany. Są kompletnie spłukani, bo dom był nieubezpieczony. Zbliża się zima, a oni nie mają gdzie mieszkać. Remont dachu kosztuje fortunę... W dodatku to dobrzy ludzie...

Wiem że wszyscy z Was mają wokół siebie jakieś cierpienie i współczucie, dlatego bardzo Was proszę o jakąkolwiek pomoc dla tych biednych ludzi. Jeśli nie finansową, to zwracam się do Was chociaż z małą prośba o udostępnienie tego postu na szerszą skalę... To dobrzy ludzie i po prostu mieli potwornego pecha tracąc wszystko w poniedzialkową noc...

Jak możemy pomoc?

Wpłacając cokolwiek na fundację:
Stowarzyszenie "INNE jest piękne"
Ul. Zaruskiego 23
80-299 Gdańsk
Nr konta: 31 1140 2017 0000 4602 1289 5464
Tytułem: Pomoc dla Wodnika 30-32.

Bardzo Was proszę o udostępnienie tego postu. Złóżmy sie (kto może oczywiście) na dach dla dwóch rodzin zanim jeszcze zima zacznie się na dobre!!!

Z góry Wam dziękuję!

21 lis 2014

Na odludziu...

Jestem na odludziu. Termometr pokazuje już 17 stopni. Godzinę temu było 10. Próbuję zapomnieć, na wszystkie możliwe sposoby o tym co sie złego ostatnio wydarzyło. Jest mi ciężko. Znam sposób, żeby przestać sie zadręczać, żeby przestać cierpieć. Niestety byłem przez kilka ostatnich dni na bardzo ważnej terapii po której obiecałem, że nie zrealizuję tego sposobu. Zawiódł bym wtedy najważniejszą osobę w moim życiu i bardzo by przeze mnie płakała i nigdy by sobie nie wybaczyła. Codziennie walczę, żeby obietnicę spełnić. Czuję ogromną potrzebę złamania tej obietnicy, aby uwolnić się raz a dobrze od tych wszystkich paskudnych rzeczy, które kołtują się i bolą w mojej głowie. Jednak ta menda przechytrzyła mnie i wykorzystała fakt, że mam jednak w życiu pewne słabości. Jeszcze kilka dni temu śmiałem się, że złamię wszystkie zasady, zniszczę wszystko co kochałem i odejdę raz a skutecznie ku uciesze ludzi, których na codzień niszczę. Ale ta "świnka" tak mną pokierowała, że nie jestem w stanie przestać cierpieć w najwygodniejszy dla siebie sposób. Nie wiem czemu, bo przeze mnie sporo cierpiała.

Oznacza to, że jeszcze będę pisał tutaj... Nie wiem jak długo. Wciąż szukam w sobie siły aby przeciwstawić się obietnicy, jaką dałem i zaznać ulgi. Bezskutecznie jak na razie. Marzę o odpoczynku. Marzę, aby przestać się przejmować moją "świnką". Niestety czuję w głowie, że wciąż jest blisko. Nie potrafię się jeszcze uwolnić. Pieprzona terapeutka się znalazła... Obiektywnie rzecz biorąc (o zgrozo), baaaardzo skuteczna...