24 gru 2015

I znów święta

Drodzy czytelnicy.

Uwielbiam choinkę, lampki, kolory i świerkowy zapach. Za półtorej godziny będę jadł moją ulubioną potrawę wigilijną, ktorą napcham się do syta. Czekałem na nią cały rok. Wiem, że będę jutro (albo nawet w nocy) przez to cierpiał, ale nie będę się mógł powstrzymać! :)

Chciałem Wam bardzo podziękować za wspieranie mnie na duchu, komentowanie i dzielenie się ze mną Waszymi przemyśleniami. Jesteście wspaniałymi czytelnikami. W czasach "hejtu" i ogromnej ilości nienawistnych tekstów na blogach i fanpejdżach, tutaj jest cudownie spokojna atmosfera tworzona przez bardzo kulturalnych i myślących ludzi takich jak Wy. Mój blog ma fantastycznych czytelników!

Niektórzy z Was wiedzą, jaki mam stosunek do składania życzeń, ale chyba się przełamię...:
 
Życzę Wam wszystkiego co najlepsze!:)
 
 

17 gru 2015

Dziś będzie o kiblu.

Uspokajam wszystkich, że nie będzie obrzydliwie. Nazwa "kibel" może jest brzydka, ale tak zwykłem nazywać toaletę. Podoba mi się ta nazwa i jest prostsza, niż toaleta.

A więc kibel... dla mnie to wspaniałe miejsce, ostoja samotności i ukojenia nerwów. Kibel ratuje moje skołatane nerwy. Zwłaszcza, gdy dokoła robi się głośno lub nerwowo. Na spotkaniach rodzinnych, gdy w domu bywają goście, to po kilku godzinach robi się za głośno. Wtedy idę do kibla. Tam jest ciszej, spokojniej i mniejszy ruch, słabsze zapachy (z małymi wyjątkami, których na pewno się domyślacie). Więc tak sobie siadam bez pośpiechu, zamykam oczy, oddycham głęboko. Polecam wszystkim niespokojnym aspergerom. Posiedźcie sobie, podumajcie, wyłączcie się i odpłyńcie ku odmętom spokoju. Chociaż na 5 minut.

Do kibla zabieram ze sobą kolorową prasę, a od kiedy pojawiły się telefony z dużymi, kolorowymi ekranami, to one właśnie umilają mi czas. Skupienie się na czytaniu, kolorowym ilustracjach to ważny element mojego życia codziennego. Po wyjściu z kibla jestem spokojniejszy, bardziej wytrzymały na emocjonalne dyskusje. Mam więcej cierpliwości - wcześniej nadwyrężonej przez hałasy.

Tylko w miejscach publicznych kibel nie jest miejscem odpoczynku. Brzydzę się resztek (wiecie czego), błota, zapachów setek ludzi. Jeśli używam wówczas kibla, to tylko ze względu na konieczność wyższą. A słabości mojego ciała niestety po trzydziestce się nasilają. Do kibla chodzę częściej i na dłużej niestety też dlatego, że muszę. Tak więc preferuję zwykle pisuar, ale jeśli ich nie ma, staram się iść prosto do kibla dla niepełnosprawnych. Mam klaustrofobię, a w takich miejsca jest pod dostatkiem, święty spokój, brak ruchu za drzwiami. No i częściej zdarzają się papierowe ręczniki. Nadmuchy powietrza do suszenia rąk wzbudzają moją agresję ze względu na to, że są bardzo głośne.

Jeśli Wasze dzieci z ZA mają problem z nerwowością, są agresywne niespokojne lub wycofane w towarzystwie - może zaproponujcie im terapię kiblem. Nie żartuję. Uważajcie tylko, żeby to miejsce nie stało się dla nich mekką na każdym spotkaniu z innymi ludźmi, bo miejsce przybytku będzie stale zajęte. Jak im to wytłumaczyć? Jak najprościej: że inni też mogą chcieć się wyciszyć ;)
 
PS. Może to Wam się wyda wyjątkowo paskudne, ale zwykle na komentarze odpisuję właśnie w kiblu. Jeśli ktoś się poczuł urażony, wybaczcie mi to proszę.