Dziś wyjątkowo nie śpię w mroźnym domku w lesie, lecz w dużym
mieście. Zająłem się pracą nad swoją firmą, mam przy sobie profesjonalną
pomoc, która pomaga mi w bardzo wielu rzeczach. Wynająłem też biuro, bo
wcześniej pracowałem w różnych dziwnych miejscach: na kanapie, w
hotelu, w kawiarni. Wszędzie z jakiegoś powodu niewygodnie, głośno lub
śmierdząco.
Wraz z moją profesjonalną pomocą wynajęliśmy podwójne biurko na wielkiej otwartej przestrzeni i z ogromnymi oknami. Bardzo to
mi się podoba, bo mam sporą klaustrofobię, a wielkie, czyste,
uporządkowane przestrzenie bez mocnych kolorów i zbędnych ozdobników
świetnie na mnie wpływają. Wokół jest cicho, ciepło, nastrojowo, są
przytulne kanapy do odpoczynku. I w takich warunkach powstaje nowa
firma, jutro wizyta w urzędzie i rejestracja działalności. Nienawidzę
urzędów - dużo ludzi i masa formalności, których za bardzo nie rozumiem,
zwłaszcza zasad dotyczących płacenia podatków i ubezpieczeń. W dodatku
mowa urzędników często pozbawiona jest logiki, a moje odpowiedzi na ich
pytania często doprowadzają ich do szału, co kończy się stwierdzeniem,
że jestem po prostu złośliwy.
Acha... nauczyłem się ostatnio, że jak odpowiadam ludziom na pytania i czuję, że nie o taką odpowiedź im chodziło, to zamiast wypaść na człowieka cynicznego i złośliwego, staram się wypaść na kogoś, kto właśnie sobie zażartował. Dzięki temu, znacznie częściej widzę uśmiech na twarzach ludzkich świadczący o akceptacji mojej osoby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz