Dostałem podwyżkę i umowę na dłuższy okres. Szefowa jest chyba ze
mnie zadowolona. Staram się, jestem otwarty na wszystko i ugodowy. To co
robię, jest mi znane i dość proste. Współpracownicy nie mają pojęcia,
że mam ZA. Jestem nieśmiały nieco, ale po drugiej kawie rozkręcam się.
Pod wpływem kofeiny tracę hamulce, jestem całkiem towarzyski, potrafię
rozmawiać z ludźmi, potrafię nawet udawać przebojowego! To fantastyczne,
kiedy ludzie ze zdziwieniem i szokiem
patrzą na mnie, gdy bardzo śmiałym głosem z niezwykłą barwą, melodią i
przebojowością potrafię zagadywać, rozśmieszać i prowadzić elokwentną
konwersację. To nawet bardzo zabawne!
Nikt nie ma pojęcia, że mam doskonały, perfekcyjny wręcz słuch, a barwa, a nawet brzmienie mojego głosu są wyuczone i bardzo dźwiękonaśladowcze. Mariusz Max Kolonko, Maciej Stuhr, Piotr Tymochowicz, moich dwóch wykładowców ze studiów sprzed lat... To ich głosy, akcent, pauzy, sposób werbalizacji... Bawię się głosem, słowem. Bez skrępowania udaję i jestem kimś, kim nigdy nie byłem. Ludzie patrzą na mnie ze zdziwieniem. Wyuczony uśmiech, postawa, przekręcenie głowy, zmarszczenie czoła, gest. Naśladownictwo, maski, lustrzane odbicie innych osób... to taki prosty sposób na życie dla mnie... Mogę bez skrępowania powiedzieć drugiemu człowiekowi chyba wszystko... bez najmniejszych oporów. Chcesz rozmawiać o seksie? Fekaliach? Umieraniu? Bogu? Pijaństwie? Katowaniu ludzi w Syrii? Nic nie jest tabu. Bo od wszystkiego można się odgrodzić emocjonalnie. Każdy temat jest za grubą, pancerną szybą. Każdy temat jest tylko programem emitowanym przez telewizję mojego umysłu.
Jaki jestem naprawdę? Czy coś czuję? Jak najbardziej. Mnóstwo rzeczy. Ale nie pokazuję, nie potrafię. To siedzi wewnątrz. Czuję muzykę, czuję ból, czuję strach, smak i dotyk swoich łez. Żal, że jestem kim jestem. Rozczarowanie sobą, że nie mam takiego wpływu na najbliższe otoczenie, jaki bym chciał mieć. Samotność, lęk, zagubienie, rozdarcie.
Ale rano piję kawę, która pomaga mi z powrotem założyć maskę udającą normalnego człowieka. I znów potrafię się świetnie zachowywać, znów na moment jestem przebojowy, atrakcyjny i "profesjonalny". Fajnie! Przez 8 godzin wytrzymam, potem odpocznę... Tak czuję po prostu życie. Tak ma być.
Im dłużej czytam Twojego bloga, tym lepiej zaczynam rozumieć świat mojego męża. Zaczynam rozumieć jak wiele wysiłku i energii musi kosztować dostosowanie się do neurotypowego świata i wiem już skąd u niego tyle zmęczenia na co dzień. Strasznie trudne musi być bycie Aspie.
OdpowiedzUsuń