Kilka postów wcześniej pisałem o nadwrażliwości na zapachy.
Niestety, jeszcze gorsza jest ta na dźwięki. O ile smród nie wywołuje we
mnie bólu, o tyle odpowiedni dźwięk już tak...
Najgorsze są te o
ultrawysokich częstotliwościach: dźwięk spadającej szklanki,
rozbijającego się talerza, upadek metalu na kafelki - wszystkie te
dźwięki wywołują nagłą pojawiającą się plamę - przez krótki moment
jestem oślepiony. Następnie pojawia się ból głowy w lewej lub prawej
skroni. Potężny ból głowy wywołuje też dźwięk pracującego kineskopu w
telewizorze. Mówię o pozycji, gdy znajduję się z tyłu telewizora (np.
przy montażu anteny). Na szczęście takich telewizorów już nie produkują.
Dźwięk szumiącego wiatru w uszach powstrzymuję wtykając sobie w uszy
słuchawki. Dzięki temu, gdy jadę rowerem, mogę liczyć na odrobinę
komfortu. Wprawdzie niektórzy mi to odradzają sugerując, że to
niebezpieczne, ale ja i tak słyszę każdy szelest, tylko słabiej.
Jednym z najgorszych dźwięków doprowadzających mnie do szaleństwa jest
stukot o parkiet piętro wyżej. Jest to dźwięk wywołujący bardzo silne
zachowania nerwicowe, agresję, a po paru minutach totalne wyczerpanie.
Nienawidzę niektórych zegarków, które cykają. Zwłaszcza w nocy, kiedy
ich intensywność doskwiera najbardziej. Każde cyknięcie wywołuje
zaburzenie obrazu, który co sekundę... drga!
Nie cierpię dźwięku
żarówek jarzeniowych... niestety nie ma takiej, która nie wywoływałaby
dźwięku. Każda nadaje jazgot przypominający monotonne, zawieszone w
czasie bzyczenie muchy lub komara.
Okropna jest dla mnie mowa
ludzka, gdy ktoś nie przełknie śliny gromadzącej się na krawędzi
przełyku. Głos ludzki zamienia się wówczas nieomalże w gdakanie. Ta
barwa dźwięku wywołuje czasem łzy w oczach i wzdryganie się.
Petardy w sylwestra... panika, lęk, zbyt mocne bodźce... rozbłyski nie tylko na niebie, ale i w głowie.
Sroka, która obudziła się w nocy i skrzeczy metalicznym pogłosem.
Wywołuje panikę, nagłe objawy nerwicowe i znów widziadła przed oczami...
ustrzeliłbym! ;)
Wrzask kobiet i dzieci - mówię o upiornym "aaaaa" - np. gdy się czegoś
przestraszą. Ten dźwięk wypowiada to, co dzieje się wtedy w mojej
głowie. I znów zanik obrazu i ból głowy...
Jak sobie radzę?
- Unikam źródeł dźwięku - wiem... to banał
- Usuwam źródła dźwięku i zakopuję w ogródku
- Zatykam sobie uszy mięśniami (za uszami, z tyłu głowy), które też pracują przy przełykaniu - kilkadziesiąt lat wyrabiałem sobie te mięśnie. Ich praca jest męcząca, słychać szum, ale chwilowo pomagają całkowicie (prawie) eliminując hałas.
- Zatyczki/słuchawki do uszu. Niestety nigdy nie eliminują hałasu, jedynie zmniejszają jego intensywność.
Uwielbiam ciepły i delikatny dźwięk. Bez podbarwień, bez kłucia po
uszach. Mogą być niskie częstotliwości, byleby nie dudniły. Uwielbiam
słuchać muzyki i mam nawet specjalny sprzęt do odsłuchu. Skonfigurowany
tak, aby "nie bolał".
PS.1. Punkt 2. jest żartem. Śmiesznym przynajmniej dla mnie. Nie każdy lubi moje poczucie humoru
PS.2. Polecam obejrzeć ten film, jeśli chcecie przez moment poczuć to, co ja i ludzie z nadwrażliwością sensoryczną :) Nie jest ani trochę przesadzony.
Nadwrażliwość sensoryczna: https://www.youtube.com/watch?v=ycCN3qTYVyo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz