W poprzednim poście, Marta Walewska poruszyła ważną kwestię, którą pozwolę sobie zacytować, bo jest moim zdaniem bardzo ważna:
"Jak "dzieci" z ZA nauczyć, że agresja fizyczna, ale również
autoagresja to jest ta granica, której nie wolno przekroczyć. Że ma
prawo czuć się pominięty, niezrozumiany, zignorowany, ma prawo domagać
się sprawiedliwości, być przy tym namolny i upierdliwy, może nawet
krzyczeć i awanturować się, ale nie wolno bić innych, siebie, ani
straszyć samobójstwem. Bo osoba z otoczenia takiego ZA może być
zmęczona, zajęta, może nie zrozumieć albo nie zauważyć, że to jest dla
dziecka tak bardzo ważne. Mi się niestety często zdarza, że nie mogę
zrozumieć, o co się moje dziecko awanturuje z tego powodu, że jestem
inna i myślę inaczej. A swoją drogą w psychiatryku powinni sobie lepiej
radzić z takimi zachowaniami".
A teraz wypowiem się ze swojego
subiektywnego punktu widzenia: agresja fizyczna i autoagresja, to sposób
na zbyt silne bodźce - psychiczne lub sensoryczne. Więc pytanie o to,
jak zmniejszyć szansę na autoagresję jest też pytaniem, czy da się (i w
jaki sposób) osłabić bodźce, które do nas docierają.
Niektórzy
"specjaliści" uważają, że jeśli aspi jest wystarczająco inteligentny,
powinien przebywać jak najwięcej w normalnych grupach społecznych, np. w
klasie ze zwykłymi dziećmi. Ja jednak jestem zdania, że jeżeli ani
dzieci, ani nauczyciele nie są do obecności aspiego przygotowani, to
bezpieczniej dla niego będzie go z takiej klasy zabrać (choćby na jeden
dzień pod pretekstem np. badań), niż pozwalać mu przeżywać upokorzenie,
drwiny, hałas, który otrzymuje od rówieśników i nauczycieli. To zbyt
duża trauma, aby w ten sposób go "ćwiczyć".
Pisałem też w jednym z
poprzednich postów o terapii szokowej, gdzie warunkujemy autoagresję
aspiego poważnymi konsekwencjami, jeśli się do niej dopuści, np.
zakładem zamkniętym. Wtedy odechciewa się nam robić sobie i innym
krzywdę, gdyż jesteśmy świadomi, że za chwilę nastąpić może coś znacznie
gorszego.
Ta ostatnia metoda jest bardzo trudna i ryzykowna ze
strony rodziców aspiego i nauczycieli. Może prowadzić do nadmiernego
karania, które staje się samo w sobie silnym bodźcem, który prędzej czy
później będzie wymagał odreagowania w postaci (auto)agresji. Ktoś mądry
tutaj napisał w komentarzach, że wobec ZA nie powinno się stosować
wzmocnień negatywnych, czyli kar. Ja podtrzymuję to stwierdzenie. Kary
są dla nas upokorzeniem i powodują spotęgowanie negatywnych bodźców
prowadząc do jeszcze gorszych reakcji.
Jak zauważyliście, lubuję się w uporządkowanych punktach, które są zbiorem zasad. Dziś proponuję:
ZASADY PRZECIWDZIAŁANIA AGRESJI U ZA:
- Rodzice: Gdy aspi staje się rozwścieczony, pyskaty, nadpobudliwy i
prowokujący, jest to sygnał dla otoczenia, że należy osłabić bodźce,
jakie do niego docierają. przestać się kłócić, wymuszać i karać,
uspokoić najpierw siebie, potem dziecko za pomocą przytulenia (jeśli
akceptuje tą formę dotyku), dyskusji, spokojnych argumentów. Rezygnujemy
z oskarżania, wypominania, straszenia i kar.
- Nauczyciele:
natychmiastowe odseparowanie od źródła silnych bodźców - przesiadka
złośliwych kolegów, wyjście na zewnątrz sali wraz z niesfornym aspi,
rezygnacja z agresji słownej (często nauczyciele nie mogą lub nie chcą z
tej formy radzenia sobie z dzieciakami zrezygnować)
- Zasady uniwersalne dla rodziców i nauczycieli:
- ściszamy głos,
- siadamy (postawa stojąca jest postawą dominującą - może wywoływać agresję),
- przestajemy wykonywać gwałtowne ruchy (żywiołowa gestykulacja to silny bodziec dla ZA),
- zmieniamy ton głosu na bardziej monotonny i ciepły,
- nie rozczulamy się nad emocjami (np.: "jaki ty biedny jesteś, musisz naprawdę cierpieć"),
-
zapraszamy aspiego w miłe dla niego miejsce, koniecznie bez ludzi.
Zostajesz tylko Ty (rodzic lub nauczyciel) i on (aspi). Może to być
stół, zamknięty pokój,
- nie siadamy naprzeciwko aspiego, bo może to budzić jego zagrożenie,
-
zadbajmy o to, by aspi miał obiekt, na którym się skupi, a który
będzie jego psychicznym murem odgradzającym od brutalnego świata:
szklanka z ulubionym sokiem, kostka rubika, etc.,
- zadbajmy o
siebie: uspokójmy swój oddech, przestańmy wyglądać na zdenerwowanych.
Jeśli o to nie zadbasz, aspi to wyczuje i się zamknie w sobie,
- o ile to możliwe, wyłączmy wszystkie źródła hałasu i zamknijmy drzwi,
- cierpliwości! Czekajmy, aż aspi się uspokoi i przestanie nerwowo reagować na bodźce, np. na nasze słowa,
- po uspokojeniu, możemy z aspim całkiem logicznie porozmawiać o tym co się stało,
-
skupiamy się na stanach emocjonalnych pozytywnych dla aspiego:
"ostatnio widziałem, że udało Ci się skleić model samolotu", "pokażesz
mi postać w swojej ulubionej grze"? itp.,
- unikamy tonu
oskarżającego i roszczeniowego (np. "bardzo mi się nie podobało, że
wrzeszczałeś", albo "chyba nie chcesz, żeby tak cię traktowano", "znowu
nas zawiodłeś. To już trzeci raz"),
- zadajemy pytania o
konkrety, domagając się opisu sytuacji, np. "widziałem, że nie podobało
Ci się to, co było w klasie. Co chciałbyś zmienić, żeby to się więcej
nie powtórzyło"?,
- gdy aspi nie chce z nami rozmawiać, bo nam
nie ufa, nie naciskamy. Poszukajmy lepiej kogoś, komu ufa. Zaufanie
wynika z poczucia bezpieczeństwa. Może poczucie bezpieczeństwa wróci za
jakiś czas.
I teraz najtrudniejsze:
rodzice aspich mają
"jazdy" i napady szału swoich pociech czasem po kilka razy dziennie.
Nikomu się nie chce powtarzać w kółko powyższych, czasochłonnych metod
wymagających skupienia się i opanowania samego siebie. No cóż... Praca z
aspim, to przede wszystkim praca nad sobą. Jeśli Ci się nie chce,
napady będą się powtarzały, a Ty będziesz się czuł/czuła coraz bardziej
bezradnym. Wybór należy do Ciebie.
Jeśli pragniesz dobra dla
swojego dziecka z ZA, musisz się wziąć do bardzo ciężkiej, katorżniczej
pracy. I pamiętaj, że będzie to praca syzyfowa. Twoim wynagrodzeniem ma
być ukojenie nerwów aspiego, bo chyba zależy Ci na spokoju w jego
wrażliwej psychice, prawda?