Zapachy - zmora i błogosławieństwo. Gdybym ktoś mnie zapytał jaki
jest mój świat, w pierwszej kolejności myślę o zapachach, które są
wszędzie. Każde miasto ma inny zapach, każda pora roku, dzień ma inny
zapach, niż noc, deszcz, śnieg, sucho - każdy z tych stanów kojarzy mi
się z innym zapachem. Po zapachu wyczuję burzę, chorobę zębów, osoby
trzecie, które czuję na ludziach, których znam. Nie znoszę zapachu os,
pająków, kremów (podobno) bezzapachowych. Za to uwielbiam zapach świeżej
elektroniki (nowe telefony, komputery, aparaty), mebli, świeżych gazet,
kurortów nadmorskich i górskich. Uwielbiam też zwykłe zapachy - zieleń,
trawa, drzewa, jeziora, morze, rosa o poranku, ziemia oddająca ciepłą
wilgoć wieczorem...
A teraz zejdźmy na ziemię. Przez mówienie o
zapachach zwykle robię się głodny. Jak człowiek nie ma co jeść, albo
chce tanio zjeść, to warto poznawać nowe przepisy na szybkie i smaczne
jedzenie. Wszystkich miłośników ekojedzenia i bycia fit, a także fanów
wykwintnego jedzenia zachęcam do zaprzestania czytania tego, co będzie
dalej, ponieważ mogę za chwilę wywołać obrzydzenie.
Idziemy do
najbliższego marketu, kupujemy dwie zupki chińskie na jedną dorosłą
głowę, którą chcemy nakarmić do syta (1,20zł/szt) - najlepiej jakiś
złoty kurczak (czy inne tanie badziewie), kawałek zwykłego żółtego sera
za 3,50zł.
Wykorzystujemy jakiekolwiek mięsne resztki z domowej
lodówki. Mogą być zeszłodniowe kawałki kotleta, kiełbasy, pieczeni -
cokolwiek. Siekamy to drobno.
- Rozgrzewamy patelnię z niewielką ilością oleju
- W tym czasie kruszymy makaron z zupek chińskich (jeszcze przed otwarciem paczki)
- Po rozgrzaniu wsypujemy zawartość torebek na patelnię
- Należy szybko wyjąć torebeczki z przyprawami czy olejem - smażony plastik jest niezdrowy. Jak komuś się chce grzebać w makaronie, to może je wyjąć przed nasypaniem.
- Torebki z cieczą o wyglądzie zjełczałego oleju wyrzucamy do kosza
- Makaron się grzeje na patelni, "na sucho". Mieszamy drewnianą łyżką, żeby się nie przypalił (metalowa łyżka może zniszczyć patelnię)
- Gdy widzimy, że po 1-2 minutach lekko ciemnieje i zaczyna się już przypalać, zalewamy wrzącą wodą. Ilość wody - tak, żeby prawie pokrywała makaron. Uwaga na hałaśliwy syk i opary!
- Mieszamy dalej. Dodajemy sól/suche przyprawy z torebek po zupkach chińskich (jak ktoś nie lubi zbyt słonego, to połowę tych przypraw), a także nasze resztki/kawałki pokrojonego drobno mięsa i wsypujemy ser.
- Jak woda wyparuje i makaron zmięknie - wrzucamy na talerz.
Esteci mogą całość przyozdobić koperkiem, pietruszką, kolendrą,
czymkolwiek, co sprawi wrażenie piękna. Dla żołądka i wątroby i tak
pietruszka nie uratuje sytuacji. ;)
Tak wygląda tani, badziewny obiad za 5zł pozbawiony chyba jakichkolwiek
szlachetnych składników odżywczych. Ale jakie to dobre! :)
PS. Jesli chcecie zrobic z tego potrawę dla gości, nie wolno pokazywać
opakowań po zupkach chińskich. Nie wiem dlaczego, ale ludzie źle na to
reagują!
Oj tak, zdarza się gościom źle reagować, nie wiem czemu :D
OdpowiedzUsuń