Dzisiaj rano postanowiłem, że na śniadanie zjem bułkę. Pierwszą
połówkę zjadłem z dziwnym twarogiem cebulowym, a drugą z plasterkami
salami wysmarowanymi w chrzanie. Na drugie danie śniadania, nasypałem
sobie białego ryżu, który lubię na zimno, z poprzedniego dnia, bez
żadnych dodatków. Byle nie z lodówki.
Niestety, gdy z obrzydzeniem zorientowałem się, że jem go z fragmentami kota, przerzuciłem się na nabiał – bardzo lubię ser lazur złocisty (tak naprawdę jest żółty, ale ktoś go nazwał złocistym). Jest to ser pleśniowy, ale po odpakowaniu, stwierdziłem, że jest porośnięty szaro-zielonym dywanem z pleśni. Ale takiej prawdziwej, niezdrowej. Ser pleśniowy powinien mieć dobrą pleśń, taką właściwą, o zdrowym zapachu. Ta natomiast była złą pleśnią, toksyczną, włochatą i śmierdzącą. Nie wiem czy dobrze Wam to wytłumaczyłem.
Niestety, gdy z obrzydzeniem zorientowałem się, że jem go z fragmentami kota, przerzuciłem się na nabiał – bardzo lubię ser lazur złocisty (tak naprawdę jest żółty, ale ktoś go nazwał złocistym). Jest to ser pleśniowy, ale po odpakowaniu, stwierdziłem, że jest porośnięty szaro-zielonym dywanem z pleśni. Ale takiej prawdziwej, niezdrowej. Ser pleśniowy powinien mieć dobrą pleśń, taką właściwą, o zdrowym zapachu. Ta natomiast była złą pleśnią, toksyczną, włochatą i śmierdzącą. Nie wiem czy dobrze Wam to wytłumaczyłem.
Po przygodach z kotem między zębami i pleśnią,
postanowiłem napisać dzisiaj post, czego dawno nie robiłem. I proszę nie
dopatrywać się tu żadnego związku przyczynowo-skutkowego, między tymi
czynnościami, bo moim zdaniem go nie ma. Po prostu opisałem Wam
chronologię tego, o czym warto byłoby nie zapominać. Oczywiście robiłem
też dziś inne rzeczy, jak np. pranie, ale ten fakt nie jest wart
zapamiętania w moim blogu.
A postanowiłem opisać coś, co zdarzyło
się w poniedziałek. Otóż mój ojciec, komputerowe beztalencie, nieuk i
leń niechętny jakiejkolwiek interakcji z monitorem, klawiaturą i myszką
poprosił mnie, żebym nauczył go wypełniania w internecie pewnych
dokumentów związanych z jego pracą. Powód był prosty. Przez ostatnie
lata prosił o obsługę tych dokumentów różnych ludzi w pracy i chyba
poczuł, że jest dla nich kłopotliwym przypadkiem, bo WSZYSCY BEZ WYJĄTKU
dokoła niego na podobnych stanowiskach posługują się komputerem i nikt
za nich tego nie robi. Chyba zaczęło mu to przeszkadzać, więc poprosił
mnie, abym nauczył go uruchamiania i wypełniania dokumentów. A dodać
trzeba, że nauczycielem jestem bardzo dobrym, o czym pewnie się dowiecie
wkrótce.
Zanim opowiem Wam o cyrku, w jakim uczestniczyłem,
dodam jedną ważną dla sprawy kwestię. Otóż mój ojciec z dużym
prawdopodobieństwem ma zespół aspergera tak jak i ja. Tak podejrzewamy z
moją matką. Ale w odróżnieniu ode mnie, nigdy nie był diagnozowany.
Zatem tego słonecznego dnia usiedliśmy przy stole – ja i mój tata oraz
sprzęt: laptop i myszka. Wcześniej wielokrotnie już potrafił usiąść do
komputera, włączyć go, a nawet otworzyć obrazek lub plik tekstowy, który
znajdował się na pulpicie. Jego problem polega na tym, że mu się nie
chce obsługiwać sprzętu i zapomina po kilku miesiącach, jak to się robi.
Wydałem pierwsze polecenie po włączeniu laptopa: „kliknij w ten
tutaj jasny prostokąt, żeby się zalogować”. No i nastąpił ciąg
wydarzeń, który wyprowadził mnie z równowagi. Otóż mój ojciec, gdy
usłyszał polecenie podniósł swojego wielkiego palucha i wlepił go w
środek ekranu dotykając monitor w miejscu białego prostokąta…
I
wtedy zrozumiałem, JAK WREDNA potrafi być DOSŁOWNOŚĆ ASPERGERA, który
postanowił pójść po linii najmniejszego oporu wykonując polecenie tak,
jak mu to najwygodniej. Psychologowie nazywają to WYUCZONĄ BEZRADNOŚCIĄ.
Oto dobry przykład: starszy niedołężny człowiek, który wykorzystuje
swoją ułomność czasem udaje i wyolbrzymia, że potrzebna mu jest
dodatkowa pomoc typu „przynieś, podtrzymaj”. Robi to dlatego, że MU SIĘ
NIE CHCE pracować nad sobą. Dla czystej wygody.
Tego dnia
podobnie zrobił mój tata – po co wnikać w intencje drugiej osoby, po co
się w ogóle męczyć? Zrobię tak, jak mi najwygodniej, niech inni się
bardziej postarają, albo zrobią to za mnie.
Wiem, że w podobny
sposób robią niepełnosprawni, którym czasem nie chce się robić postępów w
swoim normalnym, codziennym życiu, bo znacznie wygodniej jest, jeśli
rodzice, siostra albo pielęgniarka zrobią coś za nich.
Tak
czasem bywa, oczywiście nie wszyscy i nie zawsze. Mówię o groźnym
mechanizmie wyuczonej bezradności, który zdenerwował mnie tym bardziej,
że DOSKONALE GO ZNAM! Przecież wielokrotnie sam tak robię z innymi
ludźmi doprowadzając ich do szewskiej pasji! Po co się starać? Gdy mam
trudności ze zrozumieniem kogoś, najłatwiej jest po prostu zrozumieć go
dosłownie. Z tym nie mam problemu. To zrozumienie intencji rozmówcy
sprawia mi wysiłek i wymaga ciężkiej pracy umysłowej, której czasem mi
się nie chce wykonywać.
Tego dnia trafiła kosa na kamień, a
raczej asperger na aspergera. Tylko ten drugi wiedział, co robi ten
pierwszy… Odsunąłem się więc lekko, zrobiłem głęboki wdech i wydech,
uśmiechnąłem się i powiedziałem: „O, nie! Albo przestaniesz głupkować,
skupisz się i postarasz zrozumieć, albo się niczego nie nauczysz.
Używałeś już kiedyś myszy i wiesz, co to znaczy kliknąć, więc nie
udawaj!”. Ojciec się oburzył na takie zarzuty stwierdzając, że to ja
niedokładnie mówię, ale chwilę później pomylił prawy z lewym klawiszem
myszy, o który go wyraźnie poprosiłem i chyba zauważył, że przesadza.
Wówczas powtórzyłem bardzo ostro i stanowczo: „Proszę Cię raz jeszcze,
żebyś się postarał i skupił. Bez tego nic z Tobą nie zrobię”. Zrozumiał,
bo dalej poszło już bez oporów.
Tata od tego momentu naprawdę
starał się wczuć w intencje mówcy (czyli mnie), potrafił bezbłędnie
rozszyfrować skróty myślowe typu „ikona”, „kliknąć”, „przewiń” itp.
Drodzy rodzice, początkujący pedagodzy, terapeuci i psychologowie!
- Asperger rozumie komunikat czasem zbyt dosłownie – to jest fakt!
- Inteligentny asperger natomiast jest świadomy, że wygodnie jest rozumieć komunikat dosłownie i czasem to wykorzystuje, aby mniej od niego wymagano lub więcej za niego robiono.
- Mechanizm wyuczonej bezradności jest niesamowicie wygodny! Dzięki niemu, mamy święty spokój, potrafimy się odegrać, wyładować na kimś, wyprowadzić z równowagi, gdy ktoś jest dla nas wredny. Zbyt dosłowne rozumienie jest czasem formą zemsty. Zwłaszcza, jak ustalone zasady zabraniają nam przeklinać, bić, wyzywać.
Ale UWAGA! Nie zawsze dosłowne
rozumienie jest dla nas wyuczoną bezradnością. Czasem pomimo ogromnego
wysiłku naprawdę nie jesteśmy w stanie zrozumieć, o co chodzi drugiej
osobie. Nie wiemy, czy stosujesz na nas aluzję, ironię, cynizm,
metaforę, szyderstwo dopóki Cię nie poznamy i nie nauczymy się Twojego
stylu.
Co robić, żeby przejrzeć intencje aspergera? Przyjmij dwie
wersje bezradności za możliwe – nie oceniaj aspiego, dopóki go nie
poznasz. Pytaj, rozmawiaj, tłumacz, obserwuj. Jak nabierzesz
doświadczenia, to sam stwierdzisz, czy aspi udaje, czy faktycznie ma
problem z dosłownym rozumieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz