28 gru 2014

Po świętach

Jak zauważyliście, nie składałem "życzeń" Wam na święta. Po prostu pomyślałem sobie, że skoro gdzieś ich nie muszę składać, to skorzystam nareszcie z okazji, bo to dla mnie nieprzyjemny obowiązek i zwykle muszę się bardzo dużo napracować, żeby coś wymyślić, a jeszcze więcej napracować, żeby były one szczere.

"Życzenia", to w ogóle dziwny twór, bo zawsze się zastanawiam, czy jeśli je wypowiem, to oznaczać to będzie, że podnoszę prawdopodobieństwo na ich spełnienie? A może inaczej: Czy brak ich wypowiedzenia obniża prawdopodobieństwo sprawstwa pozytywnych (w mniemaniu obdarowanego) zdarzeń? Niektórzy traktują życzenia, albo ich brak, jak zaklinanie, przeklinanie i magię. W takim razie, czy jeśli życzę komuś przede wszystkim zdrowia, a pominę pieniądze, czy od razu skazuję tego człowieka na ubóstwo? A może ten człowiek czuje się urażony, bo myśli, że traktuję go jako biedaka, albo co gorsza - chciałbym, żeby był biedakiem?

Tego typu myśli - abstrakcyjno-matematyczne są dla mnie szkodliwe. Dlaczego? Bo wywołują NATRĘCTWA! Prowadzą do kompulsywnego myślenia o kompletnie nieprzydatnych rzeczach i dylematach. Gdy bliscy przy wigilijnym stole składają mi życzenia, to z trudem patrzę się w ich oczy z odpowiednim wyuczonym lekkim uśmiechem i przytakiwaniem głową - tak się nauczyłem patrząc na matkę, która robi to najlepiej - tzn. wygląda na bardzo szczerą, zainteresowaną i wdzięczną za życzenia. Skoro tak - warto ją naśladować. Z tą różnicą, że ona to wszystko "czuje", a ja podczas wysłuchiwania życzeń się po prostu blokuję na nie. Życzenia, to dla mnie zbyt silny bodziec. Wymagający poświęcenia uwagi abstrakcyjnym słowom, aktywnego słuchania, wyrażenia wdzięczności i odwzajemnienia się.

Gdybym się odwrócił na pięcie i na czas składania sobie życzeń po prostu wyszedł z pomieszczenia, to bliscy by mi tego raczej nie wybaczyli. Taki efekt spełniania oczekiwań ludzkich przez tyle lat.

Jeśli jesteś rodzicem aspiego, pamiętaj, że życzenia to dla nas sytuacja dużego stresu i robienie pewnych rzeczy na siłę. Nie zmuszajcie nas do tego i traktujcie nas ze zrozumieniem.

Jeśli jesteś młodym aspi, pamiętaj, że ludzie Cię lubią, jeśli robisz to co oni i robisz wrażenie równie szczęśliwego, co oni. Nawet jeśli to głupie, żenujące i stresujące - to ludziom takie zachowanie jest potrzebne. W szczególności Twojej mamie, tacie, rodzeństwu, dziadkom... Zrób to dla nich, bo oni czekają na to. Wychowują Cię, uczą i prowadzą na terapie, po to, żebyś zaczął właśnie tak się zachowywać.

Jeśli jesteś dorosłym aspi, to już dawno opanowałeś radzenie sobie z tym stresem. Albo udajesz zadowolonego, albo unikasz świąt i/lub życzeń jak ognia :)
 
I jeszcze jedno: zbliża się sylwester. Nadwrażliwość na bodźce dźwiękowe. Wrzaski, huk petard, trąbienie... i życzenia. Będzie jeszcze trudniej je składać.

22 gru 2014

(AUTO)AGRESJA

W poprzednim poście, Marta Walewska poruszyła ważną kwestię, którą pozwolę sobie zacytować, bo jest moim zdaniem bardzo ważna:

"Jak "dzieci" z ZA nauczyć, że agresja fizyczna, ale również autoagresja to jest ta granica, której nie wolno przekroczyć. Że ma prawo czuć się pominięty, niezrozumiany, zignorowany, ma prawo domagać się sprawiedliwości, być przy tym namolny i upierdliwy, może nawet krzyczeć i awanturować się, ale nie wolno bić innych, siebie, ani straszyć samobójstwem. Bo osoba z otoczenia takiego ZA może być zmęczona, zajęta, może nie zrozumieć albo nie zauważyć, że to jest dla dziecka tak bardzo ważne. Mi się niestety często zdarza, że nie mogę zrozumieć, o co się moje dziecko awanturuje z tego powodu, że jestem inna i myślę inaczej. A swoją drogą w psychiatryku powinni sobie lepiej radzić z takimi zachowaniami".

A teraz wypowiem się ze swojego subiektywnego punktu widzenia: agresja fizyczna i autoagresja, to sposób na zbyt silne bodźce - psychiczne lub sensoryczne. Więc pytanie o to, jak zmniejszyć szansę na autoagresję jest też pytaniem, czy da się (i w jaki sposób) osłabić bodźce, które do nas docierają.

Niektórzy "specjaliści" uważają, że jeśli aspi jest wystarczająco inteligentny, powinien przebywać jak najwięcej w normalnych grupach społecznych, np. w klasie ze zwykłymi dziećmi. Ja jednak jestem zdania, że jeżeli ani dzieci, ani nauczyciele nie są do obecności aspiego przygotowani, to bezpieczniej dla niego będzie go z takiej klasy zabrać (choćby na jeden dzień pod pretekstem np. badań), niż pozwalać mu przeżywać upokorzenie, drwiny, hałas, który otrzymuje od rówieśników i nauczycieli. To zbyt duża trauma, aby w ten sposób go "ćwiczyć".

Pisałem też w jednym z poprzednich postów o terapii szokowej, gdzie warunkujemy autoagresję aspiego poważnymi konsekwencjami, jeśli się do niej dopuści, np. zakładem zamkniętym. Wtedy odechciewa się nam robić sobie i innym krzywdę, gdyż jesteśmy świadomi, że za chwilę nastąpić może coś znacznie gorszego.

Ta ostatnia metoda jest bardzo trudna i ryzykowna ze strony rodziców aspiego i nauczycieli. Może prowadzić do nadmiernego karania, które staje się samo w sobie silnym bodźcem, który prędzej czy później będzie wymagał odreagowania w postaci (auto)agresji. Ktoś mądry tutaj napisał w komentarzach, że wobec ZA nie powinno się stosować wzmocnień negatywnych, czyli kar. Ja podtrzymuję to stwierdzenie. Kary są dla nas upokorzeniem i powodują spotęgowanie negatywnych bodźców prowadząc do jeszcze gorszych reakcji.

Jak zauważyliście, lubuję się w uporządkowanych punktach, które są zbiorem zasad. Dziś proponuję:

ZASADY PRZECIWDZIAŁANIA AGRESJI U ZA:

  1. Rodzice: Gdy aspi staje się rozwścieczony, pyskaty, nadpobudliwy i prowokujący, jest to sygnał dla otoczenia, że należy osłabić bodźce, jakie do niego docierają. przestać się kłócić, wymuszać i karać, uspokoić najpierw siebie, potem dziecko za pomocą przytulenia (jeśli akceptuje tą formę dotyku), dyskusji, spokojnych argumentów. Rezygnujemy z oskarżania, wypominania, straszenia i kar.
  2. Nauczyciele: natychmiastowe odseparowanie od źródła silnych bodźców - przesiadka złośliwych kolegów, wyjście na zewnątrz sali wraz z niesfornym aspi, rezygnacja z agresji słownej (często nauczyciele nie mogą lub nie chcą z tej formy radzenia sobie z dzieciakami zrezygnować)
  3. Zasady uniwersalne dla rodziców i nauczycieli:
    • ściszamy głos,
    • siadamy (postawa stojąca jest postawą dominującą - może wywoływać agresję),
    • przestajemy wykonywać gwałtowne ruchy (żywiołowa gestykulacja to silny bodziec dla ZA),
    • zmieniamy ton głosu na bardziej monotonny i ciepły,
    • nie rozczulamy się nad emocjami (np.: "jaki ty biedny jesteś, musisz naprawdę cierpieć"),
    • zapraszamy aspiego w miłe dla niego miejsce, koniecznie bez ludzi. Zostajesz tylko Ty (rodzic lub nauczyciel) i on (aspi). Może to być stół, zamknięty pokój,
    • nie siadamy naprzeciwko aspiego, bo może to budzić jego zagrożenie,
    • zadbajmy o to, by aspi miał obiekt, na którym się skupi, a który będzie jego psychicznym murem odgradzającym od brutalnego świata: szklanka z ulubionym sokiem, kostka rubika, etc.,
    • zadbajmy o siebie: uspokójmy swój oddech, przestańmy wyglądać na zdenerwowanych. Jeśli o to nie zadbasz, aspi to wyczuje i się zamknie w sobie,
    • o ile to możliwe, wyłączmy wszystkie źródła hałasu i zamknijmy drzwi,
    • cierpliwości! Czekajmy, aż aspi się uspokoi i przestanie nerwowo reagować na bodźce, np. na nasze słowa,
    • po uspokojeniu, możemy z aspim całkiem logicznie porozmawiać o tym co się stało,
    • skupiamy się na stanach emocjonalnych pozytywnych dla aspiego: "ostatnio widziałem, że udało Ci się skleić model samolotu", "pokażesz mi postać w swojej ulubionej grze"? itp.,
    • unikamy tonu oskarżającego i roszczeniowego (np. "bardzo mi się nie podobało, że wrzeszczałeś", albo "chyba nie chcesz, żeby tak cię traktowano", "znowu nas zawiodłeś. To już trzeci raz"),
    • zadajemy pytania o konkrety, domagając się opisu sytuacji, np. "widziałem, że nie podobało Ci się to, co było w klasie. Co chciałbyś zmienić, żeby to się więcej nie powtórzyło"?,
    • gdy aspi nie chce z nami rozmawiać, bo nam nie ufa, nie naciskamy. Poszukajmy lepiej kogoś, komu ufa. Zaufanie wynika z poczucia bezpieczeństwa. Może poczucie bezpieczeństwa wróci za jakiś czas.

I teraz najtrudniejsze:

rodzice aspich mają "jazdy" i napady szału swoich pociech czasem po kilka razy dziennie. Nikomu się nie chce powtarzać w kółko powyższych, czasochłonnych metod wymagających skupienia się i opanowania samego siebie. No cóż... Praca z aspim, to przede wszystkim praca nad sobą. Jeśli Ci się nie chce, napady będą się powtarzały, a Ty będziesz się czuł/czuła coraz bardziej bezradnym. Wybór należy do Ciebie.

Jeśli pragniesz dobra dla swojego dziecka z ZA, musisz się wziąć do bardzo ciężkiej, katorżniczej pracy. I pamiętaj, że będzie to praca syzyfowa. Twoim wynagrodzeniem ma być ukojenie nerwów aspiego, bo chyba zależy Ci na spokoju w jego wrażliwej psychice, prawda?


20 gru 2014

Rady dla rodziców dzieci z ZA

Dość często koresponduję z Wami prywatnie. Poznaję wówczas albo innych aspich, albo rodziców dzieci, które mają ZA. Ci ostatni dzielą się na takich, którzy w pełni akceptują ZA swoich pociech, albo wstydzą się ZA swoich dzieci ukrywając ten fakt przed innymi. Ci drudzy często opóźniają poznanie prawdy i nie chcą się dowiedzieć, dlaczego ich dziecko jest nieco inne niż pozostałe. Ja miałem właśnie rodziców z tej ostatniej grupy.

Chciałbym namówić wszystkich rodziców, którzy mają dzieci, u których podejrzewają lub właśnie zdiagnozowali ZA do przestrzegania kilku zasad, przy czym pamiętajcie, że są to zasady, których ja bym sobie życzył od moich rodziców, gdyby możliwy był powrót do dzieciństwa:

  1. nie wstydź się przed innymi, że Twoje dziecko jest inne. Ono nie czuje wstydu tak długo, dopóki nie zobaczy, że Ty masz z tym duży problem
  2. nie miej żadnych oporów, by przygotowywać otoczenie (opiekunki, przedszkolanki, nauczycieli) na spotkanie ze mną i nauczanie mnie. Nie ma nic gorszego, niż nauczyciel, który traci cierpliwość i zaczyna wrzeszczeć, a ja nie rozumiem dlaczego
  3. jeśli Cię wkurzam i denerwuję, to nie dlatego, że jestem zły i z natury niegrzeczny. Tak po prostu wygląda mój prawdziwy świat, którego prawdopodobnie nie akceptujesz.
  4. gdy doprowadzasz mnie do porządku i dyscypliny strachem i terrorem, pamiętaj, że bojąc się będę grzeczniejszy, ale za parę(naście) lat opanuję stosowanie strachu i terroru na innych ludziach do perfekcji. Zwłaszcza, gdy jestem inteligentny
  5. gdy oczekujesz ode mnie mówienia prawdy, za którą mnie karcisz i karzesz, uczysz mnie w tym momencie kłamstwa. Ta nauka zostaje na całe życie. W ogóle ludzie jeśli kłamią, robią to chyba ze strachu
  6. kiedy mam silne objawy nerwicowe i psychiatra zaleca psychotropy, robi to, żeby to mi było mi łatwiej, a nie mojemu rodzicowi... Tobie będzie łatwiej, jeśli nie wykupisz leków i zmienisz psychiatrę, który uznał, że z Twoją pociechą jest coś nie tak, prawda? Łatwiej udawać, że wszystko w porządku, a "młody"... jakoś sobie da radę, bo jest młody... Pamiętaj! Leki są po to, żeby to mi było łatwiej, a nie Tobie...

I najważniejsze:

- niezależnie od tego jak mnie wychowasz, pamiętaj, że świat, w mojej głowie jest inny, niż świat, w którym Ty żyjesz... Kiedyś Cię zawiodę, złamię reguły z Twojego świata, doprowadzę do rozpaczy. Sprawię, że będziesz cierpiał widząc, że jestem inny niż Ty. Bądź gotowy na to, że pomimo Twoich wysiłków przestanę być człowiekiem wychowanym wg Twoich zasad. Nie oczekuj, że będę idealnym, wiernym, do końca posłusznym pracownikiem, mężem, ojcem, matką, córką, synem. Dlaczego? Nie "czuję" do końca Twoich zasad i z reguły spełniam je dla świętego spokoju. Ale mam swoje zasady, które mogą Ci się wydać pokręcone i sprzeczne z etyką i moralnością, jaką znasz. Prędzej czy później zawiodę Cię, złamię i przerażę. Chyba, że wejdziesz w mój świat i spróbujesz pojąć reguły, którymi się kieruję, a których złamanie jest dla mnie ciosem psychicznym...

A teraz opowieść, którą pragnę się z Wami podzielić o tym, do czego może prowadzić bagatelizowanie i nie liczenie się ze światem wewnętrznym ZA.

Kiedyś znajomy, który pracuje obecnie na oddziale dziecięcym szpitala psychiatrycznego w pewnym dużym mieście opowiadał mi o przypadku chłopca, który miał na imię Bartek. Nie był on zbyt lubiany przez lekarzy, pielęgniarzy i nauczycieli w szpitalu. Miał ZA i był inteligentnym, ale bardzo natrętnym uczniem, który bez wyczucia i dyscypliny pytał i komentował, gdy coś było nie tak. Spał w jednej sali z 5 innymi chłopcami. Którejś nocy skatował swojego głuchego kolegę Filipa. Bił go po twarzy aż do krwi, trwało to wiele minut, zanim ktoś interweniował.

Debil! Ktoś mógłby powiedzieć. Ale prawda była nieco inna. Poprzedniego dnia, w sali lekcyjnej, pobity później Filip podarł dla zabawy zeszyt Bartkowi. Bartek poskarżył się nauczycielowi, bo Filip zaburzył mu pewien uporządkowany rytm pracy w szkole. Zeszyt był dla chłopca bardzo ważny. Nauczyciel obiecał, że ukarze za ten wybryk Filipa, ale niestety obietnicy nie spełnił. Bartek pod koniec lekcji raz jeszcze się przypomniał o karze, ale jego prośba nie odniosła skutku. Postanowił interweniować u lekarza domagając się kary dla Filipa, ale też nic z tego nie wyszło... przyszedł wieczór i noc. Chłopcy spali. Wszyscy oprócz Bartka. O czwartej w nocy gdy nie mógł spać z powodu zawodu i braku poczucia sprawiedliwości, chłopiec wstał i sam ją wymierzył...

Nie chcę oceniać, czy Bartek postąpił słusznie czy nie słusznie. Pewne zasady i obietnice są dla nas tak ważne, że faktycznie nie możemy spać, gdy się ich nie spełni. Męczy nas to wewnętrznie i nie daje skupić na innych dziedzinach życia, zanim nie uporządkujemy spraw bieżących...


3 gru 2014

Dziś wyjątkowo nie śpię w mroźnym domku w lesie, lecz w dużym mieście. Zająłem się pracą nad swoją firmą, mam przy sobie profesjonalną pomoc, która pomaga mi w bardzo wielu rzeczach. Wynająłem też biuro, bo wcześniej pracowałem w różnych dziwnych miejscach: na kanapie, w hotelu, w kawiarni. Wszędzie z jakiegoś powodu niewygodnie, głośno lub śmierdząco.

Wraz z moją profesjonalną pomocą wynajęliśmy podwójne biurko na wielkiej otwartej przestrzeni i z ogromnymi oknami. Bardzo to mi się podoba, bo mam sporą klaustrofobię, a wielkie, czyste, uporządkowane przestrzenie bez mocnych kolorów i zbędnych ozdobników świetnie na mnie wpływają. Wokół jest cicho, ciepło, nastrojowo, są przytulne kanapy do odpoczynku. I w takich warunkach powstaje nowa firma, jutro wizyta w urzędzie i rejestracja działalności. Nienawidzę urzędów - dużo ludzi i masa formalności, których za bardzo nie rozumiem, zwłaszcza zasad dotyczących płacenia podatków i ubezpieczeń. W dodatku mowa urzędników często pozbawiona jest logiki, a moje odpowiedzi na ich pytania często doprowadzają ich do szału, co kończy się stwierdzeniem, że jestem po prostu złośliwy.

Acha... nauczyłem się ostatnio, że jak odpowiadam ludziom na pytania i czuję, że nie o taką odpowiedź im chodziło, to zamiast wypaść na człowieka cynicznego i złośliwego, staram się wypaść na kogoś, kto właśnie sobie zażartował. Dzięki temu, znacznie częściej widzę uśmiech na twarzach ludzkich świadczący o akceptacji mojej osoby.