28 cze 2014

O nadwrażliwości na dźwięki słów kilka.

Kilka postów wcześniej pisałem o nadwrażliwości na zapachy. Niestety, jeszcze gorsza jest ta na dźwięki. O ile smród nie wywołuje we mnie bólu, o tyle odpowiedni dźwięk już tak...

Najgorsze są te o ultrawysokich częstotliwościach: dźwięk spadającej szklanki, rozbijającego się talerza, upadek metalu na kafelki - wszystkie te dźwięki wywołują nagłą pojawiającą się plamę - przez krótki moment jestem oślepiony. Następnie pojawia się ból głowy w lewej lub prawej skroni. Potężny ból głowy wywołuje też dźwięk pracującego kineskopu w telewizorze. Mówię o pozycji, gdy znajduję się z tyłu telewizora (np. przy montażu anteny). Na szczęście takich telewizorów już nie produkują.

Dźwięk szumiącego wiatru w uszach powstrzymuję wtykając sobie w uszy słuchawki. Dzięki temu, gdy jadę rowerem, mogę liczyć na odrobinę komfortu. Wprawdzie niektórzy mi to odradzają sugerując, że to niebezpieczne, ale ja i tak słyszę każdy szelest, tylko słabiej.

Jednym z najgorszych dźwięków doprowadzających mnie do szaleństwa jest stukot o parkiet piętro wyżej. Jest to dźwięk wywołujący bardzo silne zachowania nerwicowe, agresję, a po paru minutach totalne wyczerpanie.

Nienawidzę niektórych zegarków, które cykają. Zwłaszcza w nocy, kiedy ich intensywność doskwiera najbardziej. Każde cyknięcie wywołuje zaburzenie obrazu, który co sekundę... drga!

Nie cierpię dźwięku żarówek jarzeniowych... niestety nie ma takiej, która nie wywoływałaby dźwięku. Każda nadaje jazgot przypominający monotonne, zawieszone w czasie bzyczenie muchy lub komara.

Okropna jest dla mnie mowa ludzka, gdy ktoś nie przełknie śliny gromadzącej się na krawędzi przełyku. Głos ludzki zamienia się wówczas nieomalże w gdakanie. Ta barwa dźwięku wywołuje czasem łzy w oczach i wzdryganie się.

Petardy w sylwestra... panika, lęk, zbyt mocne bodźce... rozbłyski nie tylko na niebie, ale i w głowie.

Sroka, która obudziła się w nocy i skrzeczy metalicznym pogłosem. Wywołuje panikę, nagłe objawy nerwicowe i znów widziadła przed oczami... ustrzeliłbym! ;)

Wrzask kobiet i dzieci - mówię o upiornym "aaaaa" - np. gdy się czegoś przestraszą. Ten dźwięk wypowiada to, co dzieje się wtedy w mojej głowie. I znów zanik obrazu i ból głowy...

Jak sobie radzę?
  1. Unikam źródeł dźwięku - wiem... to banał
  2. Usuwam źródła dźwięku i zakopuję w ogródku
  3. Zatykam sobie uszy mięśniami (za uszami, z tyłu głowy), które też pracują przy przełykaniu - kilkadziesiąt lat wyrabiałem sobie te mięśnie. Ich praca jest męcząca, słychać szum, ale chwilowo pomagają całkowicie (prawie) eliminując hałas.
  4. Zatyczki/słuchawki do uszu. Niestety nigdy nie eliminują hałasu, jedynie zmniejszają jego intensywność.

Uwielbiam ciepły i delikatny dźwięk. Bez podbarwień, bez kłucia po uszach. Mogą być niskie częstotliwości, byleby nie dudniły. Uwielbiam słuchać muzyki i mam nawet specjalny sprzęt do odsłuchu. Skonfigurowany tak, aby "nie bolał".

PS.1. Punkt 2. jest żartem. Śmiesznym przynajmniej dla mnie. Nie każdy lubi moje poczucie humoru

PS.2. Polecam obejrzeć ten film, jeśli chcecie przez moment poczuć to, co ja i ludzie z nadwrażliwością sensoryczną :) Nie jest ani trochę przesadzony.

Nadwrażliwość sensoryczna: https://www.youtube.com/watch?v=ycCN3qTYVyo

24 cze 2014

Czy Aspi potrafi "być sobą"? Czyli o tym, co jest w środku człowieka z ZA

W ostatnim poście pojawiły się komentarze zachęcające mnie i innych Aspi do "bycia sobą". Przyznam się Wam, że nie mam pojęcia, jak tego dokonać. Miałem kilka dni na przemyślenia i wgląd w swoją przeszłość...

Odpowiedź na 100% brzmi: NIE!!!

Mało tego! Drodzy rodzice, opiekunowie! Nie pozwalajcie swoim Aspim "być sobą"! Nie po to wypracowano terapie, programy edukacyjne, sposoby docierania do ludzi ze spektrum autyzmu, by tacy jak ja pozostawali sobą. Przecież każda terapia, każda lekcja, rozmowa z rodzicami, zmiana zachowania ma prowadzić do WYUCZENIA SIĘ nowego zachowania lub nowych zasad. Uczymy się więc schematów... te schematy należą do kogoś, zostały przemyślane i wypróbowane. One nie są nasze, więc ucząc się ich na pewno nie zostaniemy sobą.

Dlaczego nie chcę być sobą? To dość proste. Funkcjonuję w społeczeństwie, bo naśladuję zachowania innych. Gesty innych, mimikę, słownictwo, sposób odpowiadania, "udawanie" nastroju adekwatnego do sytuacji. Obawiam się, że gdybym nie naśladował, nie powtarzał i nie udawał, ludzie zauważyliby u mnie poważny regres, a nawet zalecili różnego rodzaju terapie.

Poza tym aby być sobą, należy wsłuchać się w swoje emocje, dać się im ponieść, zachować się spontanicznie. Zauważyłem, że mam z tym problem. Spontanicznie to ja potrafię powtarzać wyuczone schematy. Czyjeś schematy, nie moje.

Spróbowałem wyobrazić sobie bycie sobą. Oczyma wyobraźni zobaczyłem człowieka, który jest w sklepie. Gdy ktoś do niego z tyłu podchodzi, wrzeszczy na niego, żeby sobie poszedł. Gdy stoi w kolejce do kasy i ktoś wepchnie mu się przypadkiem, człowiek jednym ruchem ręki wyrywa i wyrzuca siatkę z zakupami nieuczciwego cwaniaczka. Gdy ochroniarz pyta człowieka o to, co ma w plecaku wchodząc do sklepu, ten mu odpowiada, że nie odpowie, bo nie musi. Gdy wracając ulicą widzi pędzący motor z wyjątkowo głośnym silnikiem, podnosi kamień i rzuca motocykliście pod koła. Dźwięk silnika wszak jest tak przeraźliwie głośny, że ból w głowie doprowadza człowieka do szału. Gdy człowiek widzi kierowcę wyrzucającego niedopałek przez otwarte okno swojego auta na światłach, ten do niego podchodzi i wrzuca mu peta z powrotem wprost na tapicerkę.

Taaak... z całą pewnością powyższy typ, który "jest sobą" należy do tych antypatycznych, antyspołecznych dziwaków. Cieszę się, że nie potrafię być sobą, bo jest mi zwyczajnie w życiu łatwiej! I pilnujcie, żeby Wasi Aspie też nie byli sobą. Naprawdę, czasem nie chcielibyście zobaczyć, co jest w środku nas!

21 cze 2014

Czy Aspie odczuwa, że jest Aspie?

Staram się pisać o rzeczach, które Was nurtują, oto pytanie, jakie otrzymałem w tym blogu od jednej z czytelniczek:

Czy Aspie odczuwa, że jest Aspie?

Odpowiem jak Aspie: NIE.

-----------------------------------------------------

Powyższa odpowiedź może nie usatysfakcjonować części z Was, więc ją uzasadnię.

Żyję w swoim ciele od urodzenia i nie mam pojęcia jak wygląda życie w innych ciałach. Natomiast jestem świadomy swoich trudności na tym świecie, bo widzę, że inni ich nie mają. Oczywiście niektórzy Aspie nie mają tego przywileju/przekleństwa być świadomymi, że ludzie krzywo się na nas patrzą, ja niestety/na szczęście go mam. I to chyba najsilniejszy motywator do zmian i pracy nad sobą.

A więc obserwując reakcje innych dociera do mnie świadomość, że jest ze mną coś nie tak. Jest to duży dyskomfort, bo mam silną potrzebę posiadania zdrowych relacji z innymi, a moja "inność", ekstrawagancja, tupet, niedopasowanie mi w tym przeszkadzają.

Cierpię jako Aspie dlatego, że rozumienie innych ludzi jest walką z niewiedzą. Moje sposoby reagowania są wyuczone, a nie intuicyjne. Nie starcza mi czasem intelektu, by móc skutecznie maskować swoje wady "udając" spontanicznie emocje. Czasem ich nie ma, czasem jest ich nadmiar w miejscach, gdzie inni ludzie by ich nie okazali. Moje normy społeczne są zupełnie inne do tego, co oczekują inni, a brak spełniania oczekiwań innych jest dla mnie dyskomfortem.

Nie odczuwam więc bezpośrednio, że coś ze mną nie tak. To inni to odczuwają okazując mi to i stąd czasem mi zwyczajnie ciężko.

Dlatego "normalnym" zawsze jest trudno w relacji ze mną. Z jednej strony chciałbym być traktowany "normalnie", a z drugiej nie rozumiem "norm" w zachowaniu innych. Dlatego nigdy nie będziecie dla mnie idealnymi przyjaciółmi, opiekunami i partnerami. Oczekuję od Was normalności, której nie rozumiem i nie pojmuję. A co najgorsze (oczywiście dla Was) - nigdy Wam tej normalności nie dam!

Smutne? Wcale nie, brak zrozumienia traktuję jako normę. Z pomocą przychodzi mi mój prywatny świat, który jest dla mnie arcyciekawy. :) Dla Was również nie jest to smutne, bo "inność" jest całkiem ciekawa!

15 cze 2014

O nadwrażliwości na zapachy słów kilka.

Ciepłe dni nastały ostatnio. Lubię ciepłe dni, bo znacznie chętniej spędzam czas na dworze. Rower, spacer, przyroda, ciekawe kolory nieba. Tym razem byłem w centrum miasta. I co roku to samo, gdy zaczynają się pierwsze prawdziwe upały: ZAPACHY! na początku nie było źle - pizza, kebab, grill. Nasze typowo polskie jedzenie. :) Potem kwiaty, zagajniki z kwitnącymi krzakami (nie znam ich nazw), tu bez, tam świerki. Nawet samochody jakoś tak mniej kopcą niż 15 lat temu - zwróciliście na to uwagę?

Przyszła kolej na mniej przyjemne zapachy: ludzie. Niektórzy cuchną nieświeżym ubraniem, inni kwaśnym oddechem. Jeszcze inni śmierdzą intensywnym żelem pod prysznic (to akurat jest do zaakceptowania), a inni mocno wybuchową mieszanką perfum z.... potem! I to wcale nie tylko mężczyźni! Kobiety również! Kolejka po lody, tłok w restauracji, w komunikacji niestety generuje stres, który jest przyczyną smrodliwego potu. Ludzie starsi śmierdzą naftaliną, a młodzież sztucznymi zapachami ze słodyczy, które nieustannie żrą. ;) Do tego spocone stopy. Najgorszym ze wszystkich jest zapach potu, szczególnie obrzydliwie "wygląda", gdy pochodzi od dziewczyny/kobiety.
Nadwrażliwość na zapachy to również zalety. Wyobraźcie sobie ciepły wieczór, zachodzące słońce i wszelkiego rodzaju trawy, kwiaty, drzewa, krzewy, które oddają ciepło intensywnie parując upajają wręcz swoją odurzającą nutą. Wtedy właśnie uwielbiam wyjść na spacer albo na rower - pojechać w pobliże rzeki, stawu, gdzieś gdzie jest mało zapachów ludzkich, a dużo tych energetycznych, pochodzących wprost od natury. Jeśli dodam do tego dźwięki wieczornych ptaków - trzciniaka, żurawia, odgłosy żab, to jest to dla mnie kapitalne miejsce do odpoczynku i wytchnienia. To jedno z niewielu wydarzeń, gdy intensywne bodźce są dla mnie przyjemne, a ja pozytywnie ładuję swoje akumulatory 

10 cze 2014

Z cyklu: Jak postrzega świat Aspi? [2]

Dziś w sklepie wielkopowierzchniowym znanej firmy robiłem zakupy (prawie) codzienne, tzn. pieczywo, smarowidło do pieczywa, napój, gazetę i odrobinę alkoholu. Natrafiłem na problem, który był dla mnie trudny do rozwiązania pomimo pozornie błahej sprawy.

Zakupy wieczorne to do siebie mają, że niewiele kas jest czynnych. Z powodu nadmiaru ludzi w kolejce, zdecydowałem się na kasę "alkoholową", na uboczu, przy której stało mało ludzi. Gdy przyszła moja kolej, wystawiłem pani kasjerce wszystkie moje zakupy, a następnie zostałem z pustym, plastikowym koszykiem. Zapytałem więc ekspedientki, gdzie mogę odstawić koszyk, gdyż obok nie było żadnego jasnego miejsca jego przechowywania. Pani odpowiedziała mi, że obok. I tu zaczął się problem...

"Obokiem" można nazwać ladę, przy której dokonywałem płatności lub też miejsce koło lady zarówno z jej lewej, jak i prawej strony. "Obokiem" była dla mnie też sąsiednia (nieczynna) kasa z miejscem specjalnie przeznaczonym na koszyki. Aby dokonać właściwego wyboru, ponowiłem pytanie, ale i tym razem otrzymałem mało precyzyjną odpowiedź, że "jak pan postawi obok, to będzie dobrze"...

Miałem wrażenie, że gdy zapytałem się po raz trzeci o to samo (wciąż nie otrzymałem zrozumiałej dla mnie odpowiedzi), ludzie stojący w moim pobliżu zaczęli się irytować, a nawet dziwnie patrzeć. Łącznie z kasjerką oczywiście.

Wybrałem wariant najbardziej mnie satysfakcjonujący: pomaszerowałem odnieść koszyk do zamkniętej kasy obok na stosik innych koszyków. Tym razem na pewno poczułem na sobie spojrzenia ludzi, które dały mi jasno do zrozumienia, że chyba coś zrobiłem nie tak.

Wielokrotnie pisałem Wam, że kilkadziesiąt lat uczyłem się "normalnych" zachowań przez naśladownictwo, ale tym razem wzorca zabrakło. Nawet gdybym przypomniał sobie podobne zdarzenia z innymi ludźmi, to nie w tym sklepie, nie z tym kształtem lady, nie z tą lokalizacją stosu koszyków przy nieczynnej kasie, nie z tą odpowiedzią kasjerki. Było to zadanie do rozwiązania tylko przeze mnie - bez żadnej ściągi, bez precyzyjnej podpowiedzi, bez długiego czasu na namyślanie się.

Dość mało komfortowa sytuacja - konieczność natychmiastowego działania, z trzykrotnie powtarzaną próbą pozyskania niezbędnych informacji skończonych fiaskiem. Dyskomfort polegał na tym, że czułem spojrzenia i niejako myśli ludzi, wśród których mogły się pojawić takie określenia jak debil, czubek, pierdoła i być może parę innych.

Dlaczego tak się przejmuję tą z pozoru błahą sytuacją? No cóż... mógłbym się zachować całkowicie dla siebie naturalnie... "Obok" mnie była z jednej strony kasa, z drugiej kawałek lady do wypakowywania zakupów przez następnego klienta. Tam właśnie logika podpowiadała mi zostawić koszyk - po prostu przesunąć go ręką tak, żeby stał "obok". Zero stresu. Szybki ruch i "dowidzenia".

To nie sztuka rozumieć w sposób dosłowny komunikaty i polecenia innych ludzi. Nie powinno mnie to obchodzić, ale nie chcę zostać aspołecznym dziwakiem, niesympatycznym ekscentrykiem. Chcę rozumieć ludzi, dbać o relację z nimi. Chcę należeć do społeczeństwa i móc tak się z nim komunikować, jak inni to robią. Podobno moim atutem w walce z naturą ZA jest inteligencja. Ale... czasem chyba to za mało...