Takie pytanie ostatnio usłyszałem i postanowiłem podzielić się z Wami odpowiedzią, która nie jest wcale taka jednoznaczna.
W tzw. "miłości" najtrudniejsze było dla mnie zrozumienie, co to znaczy
kochać? Od małego dziecka nie rozumiałem tego pojęcia i deklarowałem,
że "kocham" różne osoby: przytulankę, samochód, kolegę, sąsiada... Nie
ma to nic wspólnego z homoseksualizmem, bo kiedyś każdy, kto mi
imponował chociaż trochę zaliczał się do osób "kochanych".
Dopiero w wieku 7 lat zorientowałem się, że tak naprawdę ja mało kogo
kocham, jeżeli w ogóle to chyba kilka osób najbliższych w życiu. W wieku
14 lat przyszły kolejne dylematy, co to znaczy "kocham". Stanęło na
tym, że "kochać" kogoś oznacza przywiązanie do tej osoby. Nic więcej
mądrego nigdy nie udało mi się wymyślić i skutecznie maskuję swoje wątłe
odczuwanie "miłości" przed bliskimi.
W takim razie czy coś fizycznego może mnie łączyć z kobietą?
Jak najbardziej. Fizyczne aspekty "miłości" są łatwe do określenia,
chociaż prawdopodobnie nie do zaakceptowania przez większość ludzi.
Jeżeli łączy mnie z kobietą coś, co Wy nazywacie "miłością", ja to nazwę
obsesją. Jest to nieco podobne do tego, co czują inni ludzie, ale
występuje szereg różnic:
1. Obsesje (czyli fascynacje) to dla mnie właściwie jedyne cele w życiu, którym podporządkowuję wszystko inne.
2. Obsesje to dla mnie najsilniejsze motywacje i podniety do podjęcia
pracy, nauki, zmiany swojego zachowania, zarabiania pieniędzy i
oczywiście do udawania normalnego człowieka.
3. Życie bez moich
obsesji jest dla mnie kompletnie pozbawione sensu i poza obsesjami
świata nie widzę. Mój ulubiony świat, to fascynacje!
4. Ukrywam
moje obsesje nauczony smutnym doświadczeniem od ludzi, którzy nazywali
mnie "monotematycznym świrem", który oczywiście przesadza i staje się
nudny.
5. Odczuwam pociąg do niektórych kobiet w postaci obsesji.
Im dłużej obcuję z taką kobietą, tym silniejszą obsesją się dla mnie
staje.
6. Emocjonalny sposób działania na mnie kobiety (lub
innego obiektu), na punkcie której mam obsesję jest taki sam, jak silny
trans narkotyczny. Nic innego w danym momencie, niż "haj" się nie liczy.
No może z wyjątkiem oddziaływania większej ilości hormonów.
7.
Obsesja wobec kobiety polega na fascynowaniu się nią. Ale nie nią jako
osobą, tylko zespołem jej cech fizycznych i psychicznych. To tak jak
puzzle: nie fascynuję się nimi jako całością, tylko harmonią stworzoną z
kształtów. Podziwiam każdy element z osobna. U kobiety tymi elementami
może być dowolny jej fragment skóry, jej barwa, zapach jaki wydziela,
melodia głosu, linia oczu czy ust, kształt nadgarstka i tysiące innych
szczegółów.
8. Nie odczuwam kompletnie żadnego pociągu do kobiet,
którymi się nie fascynuję i brzydzi mnie myślenie o "bliskości" z taką
kobietą.
9. Aby realizować swoje obsesje, od 18 lat uczę się,
jakim być człowiekiem, aby kobieta, którą się fascynuję zbliżyła się do
mnie z własnej woli. W tym celu (tu nie powiem nic odkrywczego) uczę się
uniwersalnych schematów pożądanego zachowania w sytuacjach intymnych
poprzez naśladowanie innych i wsłuchiwanie się w osobiste preferencje
takiej kobiety.
Dobra wiadomość dla aspich jest taka, że jeśli
Twoją obsesją stanie się kobieta (analogicznie dla aspergerów - kobiet -
mężczyzna) i w dodatku uda Ci się do niej zbliżyć, stajesz się dla niej
jednym z najwspanialszych mężczyzn, których mogła sobie wymarzyć.
Dlaczego? Bo aspie jest fascynatem, hobbystą, potrafi dniami i latami
doskonalić się w swoich zainteresowaniach, a to oznacza złote życie dla
Twojej potencjalnej partnerki! Bo która kobieta nie chciałaby mieć
faceta, który "zwariowałby" na jej punkcie i każdego dnia kombinował,
jak jeszcze by jej dogodzić mając z tego dziką radość i cel sam w sobie? :)
Konkluzja: Właściwie, to nie potrafię odróżnić tego co nazywacie miłością od obsesji...