Nie cierpię...
- dotykania
- ostrych zapachów
- dużych zbiorowisk ludzi
- hałasu (szczególnie wysokich tonów)
- patrzenia się na mnie
- wracania po nocach do domu gdy zimno
- wrzeszczących jap
- plucia i brudzenia podłogi
... Więc nie rozumiem po jaką cholerę ludzie łażą na dyskoteki. Podobno
to jest przyjemne, bo odpręża, bo można się zabawić... już na samą
myśl, że miałbym tam pójść jestem spięty. Ale chodzę od czasu do czasu,
bo inni chodzą, a my przecież też chcemy być normalnymi ludźmi, w każdym
razie chcemy, żeby nas traktowano normalnie.
Tak więc:
- nie panikuj gdy idiota obok Ciebie wyleje piwo (on chce pokazać jak jego ręka jest wyluzowana)
- nie panikuj gdy jakaś baba drze mordę (ona chce pokazać jak duchowo jednoczy się z piosenkarzem)
- nie panikuj gdy napakowany koleś krzywo się na Ciebie patrzy (on chce
pokazać, że gdyby mieszkał w klatce w zoo, byłby samcem alfa)
- nie
panikuj gdy ktoś Cię dotknie lub potrąci (oni akurat nic nie chcę
pokazać, ale nie są świadomi ilości kilogramów masy swojego ciała)
I najważniejsze: Asperger raczej na dyskotece nikogo nie poderwie, więc najpierw zastanów się czy w ogóle opłaca się tam iść
Cytat z tekstu powyżej: "Ale chodzę od czasu do czasu, bo inni chodzą, a my przecież też chcemy być normalnymi ludźmi, w każdym razie chcemy, żeby nas traktowano normalnie." - po co komu taka obłuda? Ja nie lubię dyskotek to nie chodzę i żyję. Nie mam problemu z powiedzeniem o tym komukolwiek. Robię w tym czasie co innego. Obłudy się nie uczę, bo nie znoszę jej u siebie i u innych.
OdpowiedzUsuń