Bardzo dziękuję Wam za udostępnianie mojego poprzedniego postu o
rodzinie ze spalonego domu - oby jak najszybciej odbudowali spalony
dach.
Jestem na etapie zmian w życiu. Zmieniłem miasto
zamieszkania o ponad 150km, chcę sobie na nowo ułożyć też życie
zawodowe. Trudno dobrze mi wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej, więc
wpadliśmy wraz z moją ukochaną obsesją na pomysł, że to ja będę
zatrudniał ludzi. Mówiąc wprost: otwieram swoją firmę.
Co do moich problemów w związku: wciąż bardzo
gorąco pragnę ułożyć sobie życie z moją Ukochaną, aby móc codziennie w
spokoju zasypiać - bez nerwów, bez stresu i bez pustki wokół. Ludzie
mówią, że jak się czegoś bardzo mocno chce, to trzeba w to wierzyć. Ja
się staram to robić każdego dnia mimo, że sił czasem brak, a w nocy
przychodzą bezsenne chwile silnego lęku, że stracę wszystko... Nie
znoszę takich nocy. Są toksyczne, bo z głowy wyłażą na powierzchnię
największe strachy siedzące w podświadomości. Ciągnie się to już wiele
tygodni, schudłem 7kg. Ale jestem jak mało kiedy w tym dążeniu - bardzo
stały, konsekwentny i silny w męczącym i powolnym staraniu się, aby było
między nami dobrze, aby być człowiekiem, którego można polubić (tak jak
kiedyś), pokochać i być dla niej kimś, za kim (i z kim) można szaleć.
Mam swój cel, pragnę go osiągnąć - chcę dać szczęście tej drugiej osobie
i dzięki temu samemu poczuć się szczęśliwym.
Trzymajcie proszę kciuki... Nie marzę o niczym innym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz