29 lis 2014

Zmiany...

Bardzo dziękuję Wam za udostępnianie mojego poprzedniego postu o rodzinie ze spalonego domu - oby jak najszybciej odbudowali spalony dach.

Jestem na etapie zmian w życiu. Zmieniłem miasto zamieszkania o ponad 150km, chcę sobie na nowo ułożyć też życie zawodowe. Trudno dobrze mi wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej, więc wpadliśmy wraz z moją ukochaną obsesją na pomysł, że to ja będę zatrudniał ludzi. Mówiąc wprost: otwieram swoją firmę.

Co do moich problemów w związku: wciąż bardzo gorąco pragnę ułożyć sobie życie z moją Ukochaną, aby móc codziennie w spokoju zasypiać - bez nerwów, bez stresu i bez pustki wokół. Ludzie mówią, że jak się czegoś bardzo mocno chce, to trzeba w to wierzyć. Ja się staram to robić każdego dnia mimo, że sił czasem brak, a w nocy przychodzą bezsenne chwile silnego lęku, że stracę wszystko... Nie znoszę takich nocy. Są toksyczne, bo z głowy wyłażą na powierzchnię największe strachy siedzące w podświadomości. Ciągnie się to już wiele tygodni, schudłem 7kg. Ale jestem jak mało kiedy w tym dążeniu - bardzo stały, konsekwentny i silny w męczącym i powolnym staraniu się, aby było między nami dobrze, aby być człowiekiem, którego można polubić (tak jak kiedyś), pokochać i być dla niej kimś, za kim (i z kim) można szaleć. Mam swój cel, pragnę go osiągnąć - chcę dać szczęście tej drugiej osobie i dzięki temu samemu poczuć się szczęśliwym.

Trzymajcie proszę kciuki... Nie marzę o niczym innym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz