Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o jednym z najważniejszych zjawisk w
moim życiu: mój prywatny Samochód. Pozwólcie, że pominę wszystkie jego
naturalne funkcje użytkowe. Są istotne, ale to tylko wierzchołek góry
lodowej. Bagażnik, mocny i jednocześnie oszczędny silnik, bezawaryjność,
komfort, dobre światła to są rzeczy oczywiste i niezbędne. Co poza tym?
Ano... dużo:
1. Samochód jest schronem i twierdzą. W sensie
dosłownym (chroni w razie wypadku), jak i w przenośni: jest twierdzą
mentalną i psychiczną. Odgradza mnie od hałasów, brudu, wilgoci, zimna,
nieprzyjemnych ludzi, smrodu, stresu, niewygody i lęku. W środku czuję,
jakbym znajdował się w oku cyklonu - dookoła żywioł szaleje, a ja jestem
w najbezpieczniejszym pod słońcem miejscu. W mojej twierdzy to ja
jestem królem. Decyduję o wszystkim. Na moją komendę mogę przyspieszyć,
zwolnić, zakręcić, włączyć klimatyzację, radio, pochylić fotel. Nie
słyszę sprzeciwu, dyskusji, nie przejmuję się, Samochód nie będzie miał
focha, ani obiekcji.
2. Samochód jest miejscem odpoczynku. Jazda
odpręża, wygodne fotele relaksują, atmosfera i ciepła muzyka sprawiają,
że klimat staje się bardzo kameralny. To bardzo potrzebne dla kręgosłupa
i zmęczonego po pracy organizmu. To również bardzo potrzebne dla
umysłu. Odcięcie się od bodźców zewnętrznych pozwala się zrelaksować
nawet w dużym mieście.
3. Samochód jest grą i rozrywką. Zajmuje
myśli. Strategiczne planowanie zakrętów, dostosowywanie prędkości,
przewidywanie schematów zachowań innych kierowców, czynniki losowe (dzik
za zakrętem) - to wszystko powoduje, jakbym żył w świecie gry
planszowej albo komputerowej: jasno i prosto ustalone zasady (kodeks
drogowy plus schematy zachowań innych uczestników ruchu), cały czas ten
sam kontroler do sterowania (kierownica, przyciski, dźwignie).
Gdy znudzi mi się gra w strategiczne rozpracowywanie innych kierowców,
zmieniam grę w szybką jazdę na granicy praw fizyki testując z jaką
prędkością mój Samochód jest w stanie wejść w zakręt. Zabawa w kotka i
myszkę z fotoradarami i "suszarkami". Każdy mandat to moje prywatne
punkty karne - takie, jak w grze komputerowej. Trudno, stało się, nie
przewidziałem. Następnym razem muszę postarać się bardziej, aby "nie
wpaść". Nie boję się wypadków, analizuję tysiące czynników naraz jak
komputer. Oczywiście nie mam wpływu na wszystko wokół, dlatego liczę się
z sytuacją, że co jakiś czas ktoś wymusi na mnie pierwszeństwo. Ale
tego typu ryzyko również należy do reguł gry. Nie boję się poważnych
uszkodzeń ciała w wyniku wypadku. Nie odczuwam przed tym strachu, nie
potrafię panikować. Zimny pot czy strach włącza mi się dopiero kilka
minut po tym, jak sytuacja zagrażająca zdrowiu i życiu minie, co się
zdarza głównie zimą, gdy droga jest śliska i oblodzona. Jednocześnie nie
jestem jakimś specjalnym zagrożeniem dla innych. Zwalniam w obecności
innych uczestników ruchu.
Gdy gra w "prędkość i przetrwanie" mi
się znudzi, uruchamiam grę w ekojazdę. Przełączam komputer tak, aby
pokazywał mi spalanie. Zwalniam, hamuję silnikiem, przewiduję zmiany
świateł i ruchy innych z wyprzedzeniem. Wykorzystuję pagórki, aby
utrzymać prędkość. Jazda "o kropelce" potrafi być pasjonująca! Biję
rekordy, ostatnio udało mi się osiągnąć spalanie 3,7 litra na sto
kilometrów!
4. Samochód jest dla mnie dumą, ozdobą i fetyszem. Ma
być ładny, atrakcyjny i prestiżowy. Chcę, aby ludzie na niego patrzyli.
Fajnie, jeśli rzuca się w oczy i zwraca uwagę. Wówczas osiągam
przebojowość, której nie jestem w stanie okazać personalnie z powodu ZA w
obecności innych ludzi. Podnoszenie swojego ego? Ależ naturalnie! Nie
wstydzę się tego! Sprawia mi to dziką radość! Niech widzą, niech
podziwiają, niech się pytają i zazdroszczą. I tak nie umiem okazywać
dumy, ani prężyć się jak paw. Ale gdy jestem w Samochodzie i nikt mnie
nie widzi... gdzieś tam w środku mnie zaczynają przebłyskiwać oznaki
próżności, której nie potrafię doświadczać w kontaktach "twarzą w
twarz"! To takie naturalne i ludzkie! Uwielbiam!