Wciąż szukam pracy, co nie znaczy, że nie pracuję. Buduję wnętrze
mieszkania (wykończeniówka). Zbieram ekipę budowlaną, elektryków,
wykonawców, przedstawiam klientowi projekt, modyfikuję, rysuję jak ma
wyglądać wnętrze, dobieram kolory, materiały, planuję budżet w excelu,
robię zakupy, pomagam w noszeniu - nadzoruję i koordynuję. Praca
twórcza, kreatywna i pozwalająca zaprzęgnąć myśli w sposób, w jaki
lubię, z oderwaniem się od zamartwiania tym, co jutro.
Mam w tym doświadczenie, bo kiedyś dość często w ten sposób pracowałem.
Nie jest to praca moich marzeń, ale się na tym znam i całkiem nieźle mi
to wychodzi.
Plusami dla
mnie jest fakt, że bardzo dużo efektów tej pracy zależy od wyników
mojego myślenia (budżet, wyobraźnia, rozwiązywanie zagadek jak w
ograniczonej przestrzeni zmieścić szafki). Mało istotne są na szczęście
relacje ze wszystkimi w okół - nie trzeba ciągle się ze wszystkiego
tłumaczyć i "badać" chimery czy nastrój Twojego rozmówcy.
Minusami są dla mnie nieco niższe, niż wcześniej zarobki, ich niepewność i konieczność samodzielnej walki o kolejne zlecenia.
To co robię jest na tyle angażujące, że przestałem wysyłać kolejne oferty pracy.
I tu pewnie Was zaskoczę. To nie jedyna moja praca - od prawie
dziesięciu lat zarabiam mówiąc do ludzi i ich ucząc. Kiedyś robiłem to 7
dni w tygodniu, teraz już tylko dwa - w sobotę i niedzielę.
W załączniku efekt mojej pracy z 2010 roku. To co robię teraz, też Wam pokażę jak skończę.
U mnie pochmurnie i zimno, 5 stopni. Myślę, że imigranci, których
przyjmiemy szybko stąd uciekną. W internecie widziałem, że narzekają na
zimno, gdy nocami temperatura na Węgrzech spadała do 10 stopni. W Polsce
nie znajdą opłacalnej pracy, jeśli nawet rodowitym mieszkańcom jest
ciężko. Chyba, że będą informatykami albo lekarzami, w co szczerze
wątpię
Ekstra Ci to wyszło muszę przyznać.
OdpowiedzUsuń