Ostatnio w związku z poszukiwaniami przeróżnych materiałów
wykończeniowych do mieszkania, postanowiłem odwiedzić jeden z bardzo
znanych super lub hiper marketów budowlanych. I pewnie nie byłoby nic do
opisywania, ani przeżywania, gdyby nie fakt, że nagle poczułem
gwałtowną chęć opuszczenia tej groteskowej powierzchni sklepowej. Ale po
kolei...
Po wejściu udałem się w kierunku zapalonych światełek
celem sprawdzenia cen i dostępności żarówek diodowych formatu GU-10. Już
po drodze zauważyłem coś podejrzanego - w punkcie informacyjnym kręciły
się tandetne kule dyskotekowe mieniące się kolorami. Zrobiłem w tej
sytuacji to, co zwykle robię, gdy na około mnie dzieją się dziwne rzeczy
- zacząłem udawać, że mnie to nie rusza i dzielnie zignorowałem panią w
kretyńskich przyciemnianych okularach, która wymownie popatrzyła się na
mnie. Tak więc chyłkiem udałem się pod wyznaczony przez siebie regał.
Analizując parametry poszczególnych żarówek (a konkretnie zależność
pomiędzy ceną, mocą i barwą światła), z przerażeniem dostrzegłem, że tuż
koło mnie kucnęła kobieta w pomarańczowej szmacie i rudej peruce.
Zaczęła czegoś szukać rozmawiając z parą całkiem poważnych ludzi
robiących zakupy. Dyskretnie się wycofałem i niezauważalnie przeszedłem
na dział ozdób, gdzie zająłem się oglądaniem wielkoformatowych zdjęć na
ścianę z motywami morskimi.
Po krótkim czasie stwierdziłem, że
powinienem się udać na dział wyposażenia łazienek, jednak po drodze
spotkałem idiotę płci męskiej przyodzianego w krótki rękawek,
przyciemniane okulary i czarną perukę... Kto późną jesienią łazi po
sklepie w krótkim rękawku? Nagle stwierdziłem, że każdy punkt
informacyjny i wszystkie miejsca, gdzie mogli znajdować się pracownicy
były zajęte przez czubków z zakładu psychiatrycznego przebranych jakby
na bal przebierańców z tandetnej komedii amerykańskiej. Niestety nie
byłem w takim stanie porozmawiać z żadnym z nich, a potrzebowałem cennej
porady specjalistycznej. Nie przełamałbym się. Nie ma mowy!
Postanowiłem, że się wycofam z tej mało komfortowej dla mnie sytuacji. W
trakcie szybkiego powrotu wziąłem żaróweczkę formatu E14 - najtańszą,
zwykłą za 2,34zł bo takiej potrzebowałem. Udałem się do linii kas,
wybrałem sobie tą, gdzie ludzi obsługiwała kobieta o wyglądzie
najbardziej zbliżonym do normalności (zaznaczam: mojej normalności). Z
rzeczy kuriozalnych miała jedynie opaskę na głowie i koszulkę, niczym
gospodyni wiejska. Dzięki Bogu, zachowywała się normalnie!
Podziękowałem, wyszedłem, uciekłem... początkowo chciałem o tym
wszystkim zapomnieć, ale po wielu dniach to co widziałem wciąż nie
dawało mi spokoju, więc postanowiłem to Wam opisać. Zdarzenie miało
miejsce 5 listopada o godz. 14.30.
Konkluzja: Czasem mam głupie
sny. Śnią mi się abstrakcyjni ludzie, w abstrakcyjnych sytuacjach
robiących abstrakcyjne rzeczy. Nie są to sny przyjemne. Panicznie boję
się ludzi w maskach. Wywołują we mnie lęk. Gdy budzę się, wówczas
doceniam, że sen się skończył. Nie chcę widzieć takich scen w życiu
codziennym. Sklep, to miejsce uporządkowane i schematyczne. Jedna
kolejka do kasy, koszyki na zakupy. To co na półkach - nie Twoje, to za
co zapłacisz - Twoje. Pracownicy ubrani w mundury odpowiadają na moje
pytania, pilnują porządku i biorą pieniądze. Ludzie przechadzają się
wyznaczonymi alejkami zamykanymi co jakiś czas dla podnośników i drabin.
Cały czas ta sama temperatura i oświetlenie. No i nie ma psich gówien.
Duże sklepy mają mnóstwo silnych, nieprzyjemnych bodźców, ale zawsze
czuję się w nich bezpiecznie dzięki schematom, jasnym zasadom i
przewidywalności. Jakiekolwiek odstępstwo od tego nie jest mile
widziane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz