Abstrahując chwilowo od głównego nurtu tematu - nie ma mnie, a czytelnicy się niepokoją. Piszecie do mnie na tyle licznie i często, że aż mam wyrzuty sumienia. Po ostatniej konferencji w Warszawie "zamilkłem" i dostaję pytania "czemu nie piszę".
Nie piszę, bo mam problem(y) z pisaniem. Następujący(e):
- Jak piszę co myślę, to się okazuje się, że czasem źle myślę, albo nie wolno mi tak myśleć, albo nie wolno mi pisać co myślę, bo czytelnik jest zniesmaczony (to chyba dlatego, że nie mam wyczucia).
- Jak piszę "pod ludzi", to sporo osób się cieszy, gratuluje, potwierdza, a ja utwierdzam się w przekonaniu, że piszę pod publikę, żeby zebrać słowa uznania, zamiast pisać to, o czym myślę.
- Jak piszę o sobie, to potem była żona narzeka, że piszę o niej, jest z tego niezadowolona i mój skąpy kontakt z nią staje się jeszcze bardziej skąpy, a ta zołza się mści pisząc na mnie donosy do sądu (np. o tym, że dzieci pod moją opieką czują się osamotnione).
- Jak piszę o dzieciach, to mojej partnerce to się nie bardzo podoba, co przekłada się na obniżoną jakość naszej wspólnej relacji w momentach losowych mojego życia, bez możliwości przewidzenia momentu ani siły wybuchu.
- Ogólnie dostaję bardzo dużo porad i uwag o tym jak mam pisać, że moje posty są bardzo ważne i pomagają ludziom. Powinienem w nich zawrzeć to i tamto, a unikać siamtego i plepleple.
- Uciąłem sobie koniuszek prawego kciuka podczas krojenia cebuli. Ale już jest lepiej, bo go przykleiłem i jakoś się trzyma. Pomyślałem sobie, że ta cebula bardzo podobna jest do moich relacji z kobietami. Tylko bardziej śmierdzi. I dlatego postanowiłem zrobić coś na przekór cebuli, która uniemożliwia sprawne pisanie. I w tym też kobity przypominają tą nieszczęśliwą cebulę, wobec której jestem przekorny. Nie będzie mi jakaś cebula życia psuć.
Wracając do tematu: wichura była straszna. Siedzieliśmy w
domku leśnym: ja, moja matka i dwójka śpiących dzieci. Zbliżała się 23. Na
niebie rozbłyski piorunów niczym stroboskop na dyskotece lat 90tych, ciepły, parny
wieczór. Pół godziny przed północą zgasły wszystkie światła - wtedy jeszcze nie
wiedzieliśmy, że prąd będzie uruchomiony dopiero po dwóch tygodniach. Burza
zbliżała się do nas. Jako, że mam nadwrażliwość na zapachy i świetnie wyczuwam
gorący, tropikalny deszcz, 10 minut przed ulewą sprzątnęliśmy koce i bambetle,
które mogły zamoknąć. Przenieśliśmy się z matką na werandę, z której
uciekliśmy, gdy pierwszy piorun z łoskotem uderzył gdzieś w pobliżu. Zrobił się
silny wiatr, lecz to co działo się 10 minut później - przechodzi ludzkie
pojęcie. Drzewa zaczęły pochylać się nad nasz dom, drobne gałęzie, szyszki,
igły i liście zaczęły uderzać we wszystkie okna w salonie. Huk stawał się nie
do zniesienia. Po chwili stało się coś gorszego: drzewa zaczęły się wywracać
wokół z wielkim łoskotem. Piękne, panoramiczne okna zaczęły się wydawać
śmiertelnie niebezpieczne. Matka stała z różańcem i się modliła.I wtedy
przypomniałem sobie, że mamy pokój w piwnicy. Taki z dwoma łóżkami i szafą.
Wziąłem więc z sypialni pierwsze dziecko z brzegu, którym się okazał mój
starszy syn i pobiegłem z nim czym prędzej do piwnicy, żeby zdążyć znieść
jeszcze drugie, zanim sosny zaczną burzyć nasz dom. Gdy drugie już leżało na
dole, zaniosłem tam kołdry, butlę z wodą, ciepłe ubrania, buty, latarki, świece
i jakieś jedzenie. Na szczęście mama była posłuszna i mnie posłuchała, gdy
kazałem jej zejść. Wokół się waliły drzewa, a na dole mieliśmy naszą własną,
małą prywatną przestrzeń (prze)życia…. Wszystko trwało około 30 minut. Dłużyło
się… Po godzinie wróciliśmy do siebie. Straty nie były duże, u nas przewróciły
się tylko 3 drzewa. Żadne nie uderzyło w dom. Wokół było już znacznie gorzej…
Od 6 rano wraz z sąsiadami przystąpiliśmy do niesienia sobie pomocy. Piękne,
jak ludzie potrafią się zachować w takiej sytuacji! Oto zdjęcia z tego
tragicznego dnia, w którym kilkadziesiąt km od nas zginęło kilkoro dzieci na
felernym obozie harcerskim…
Cieszę się, że napisałeś. Pisz co chcesz i jak chcesz:) B.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta Twoje teksty :)
OdpowiedzUsuńTęskniłam. Dobrze, że znowu piszesz.
OdpowiedzUsuńGdy Pana (Ciebie) czytam rozumiem lepiej mojego meza z autyzmem. Nie jest mi zawsze latwo to czytac. To zbyt konfronujace. Ten sposob myslenia o swiecie i innych ludziach...By moze sie rozstaniemy, bo nie wiem czy "wytrzymam". Na razie terapia.
OdpowiedzUsuńCzy moglbys die ze mna skontaktowac? Mam partnera z zespolem aspergera i ostatnio mamy trudny okres... On mowi co mysli, ja sie czuje bardzo urazona jego zachowaniem i tak w kolko. Po prostu chcr go lepiej zrozumiec, alr ciezko mi to przychodzi. Jezeli moglbys mi pomoc bylabym zobowiazana... moje email to silent_angel@interia.pl
OdpowiedzUsuńnapisz do mnie prywatną wiadomość na moim fanpage na facebooku.
UsuńCzekałam na Twoje "odezwanie" i warto było !!!
OdpowiedzUsuńWitaj, od niedawna drążę temat Zespołu Aspergera z powodu mojego syna, który otrzymał taką diagnozę.Szukam odpowiedzi, chcę poznać żeby zrozumieć! Bardzo zainteresował mnie Twój blog. Proszę, nie rezygnuj z pisania. Bądź sobą! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJESTEŚ NIESAMOWITY!
OdpowiedzUsuńPisz jak najczęściej, proszę...
Aspich jest coraz więcej...tak powiedziała pewna nauczycielka nauczania początkowego, w szkole z oddziałami integracyjnymi. W takich szkołach/klasach, juz na pierwszej lekcji tłumaczy się "zdrowym" dzieciom, czym jest ZA, jak sie w tym zaburzeniu poruszać, tłumaczy się także Asperegerowi :-)
To wszystko jest bardzo trudne, tzn. życie obu stron ze sobą.
Niestety 25 lat temu nie diagnozowano jeszcze tego zaburzenia, to była pustynia w tym temacie...
Twóje pisanie, takie esencjonalne i szczere pomaga wielu ludziom płci obojga!
Pisz!
Czekam
Ja jeszcze dodam do tego, co powyżej, jak Byś się odniósł do tego, że Aspim przytrafiają się dziwe zawirowania okoliczności...ja sie z tym spotkałam, po prostu jakby...no wiesz, potocznie mówiąc "mieli pecha" czy coś w tym rodzaju? Jakby przyciagali "kłopoty"...
OdpowiedzUsuńNawet takie dziwne wydarzenie jak dzisiaj rano, napisałam notkę powyżej o godzinie 7.30 rano, a wyswietliło się godz.22.25 (?)...mieszne co?
Drugie, to przeinaczanie faktów, słów drugiej osoby...czy Aspi widzi/słyszy inaczej?
Znam osobę, która po latach życia z Aspim wpadła przez to w depresję...musiała się leczyć farmakologicznie, nie dawała rady, myslała że oszalała, przestała sypiać, miała lęki...itd
Mógłbyś odnieść się do tego?
Serdecznie Cie pozdrawiam! ;-)
Nie. Aspi słyszy dosłownie. To wszyscy inni słyszą to, co chcą usłyszeć. Dobrze funkcjonujący aspi odtwarza frazy, których potrzebuje rozmówca. Albo aspiemu wydaje się, że rozmówca ich potrzebuje.
UsuńCholender, (H?)...
OdpowiedzUsuńpięknie i ciekawie piszesz! Mam tu na mysli chociażby opis tragicznej burzy sprzed wielu tygodni!
Masz zimna krew człowieku :-)...Ten czasami "ślamazarny", jak opisują Aspiego, potrafi działać w obliczu niebezpieczeństwa!, zachować zimna krew!
Dlaczego fascynują mnie Aspki?...Chyba juz o tym pisałeś, dlaczego...:-)
Mógłbys pisać książki, myślałeś o tym? Blog - blogiem, ale książka napisana przez Ciebie, o swoim w sumie neurologicznym zaburzeniu, zmaganiu sie z ojcostwem, walce o dzieci, człowieku, PISZ! :-)
Serdeczności
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam.Pisz co myślisz, nie pod publikę, lecz tak naprawdę :-). Tylko dzięki Twoim szczerym postom możemy lepiej zrozumieć naszych bliskich Asów. Co mi dadzą wywody róznych specjalistów, którzy tak naprawdę nie wiedzą jak to jest? Książka napisana przez Ciebie byłaby super! Pozdrawiam i życzę dużo szczęścia w Nowym Roku 2018.
OdpowiedzUsuńPo prostu rób to co robiłaś do tej pory, bo robiłaś świetną robotę...
OdpowiedzUsuńDziękuję za tego bloga dużo można zrozumieć jak czują ludzie z zespołem Aspergera jestem babcią 9 latka z tym zespołem.Jest wspaniały kocham go niezmiernie często myślę jak sobie poradzi w przyszłości.
UsuńMój dom był wypełniony niekończącymi się problemami i nieszczęściami, które doprowadziły do rozwodu, którego nigdy nie chciałam z mężem. Wszystko się załamało i poszliśmy własnymi drogami. Próbowałam iść dalej, ale było to dla mnie bardzo trudne, ponieważ nadal kochałam mojego męża, a moja córka zawsze płakała, chcąc odzyskać ojca. Nie miałem innego wyjścia, jak szukać pomocy, co skłoniło mnie do skontaktowania się z DR DAWN po zobaczeniu tylu dobrych uwag na temat jego pracy. Zapewnił mnie, że pogodzi mnie i mojego męża swoim zaklęciem pojednania, które zrobił. Cieszę się, że mogę powiedzieć wszystko, że osiągnąłem pożądany rezultat po 2 dniach, miłość i szczęście zostały przywrócone i wróciliśmy do siebie i wierzę, że to dla nas na zawsze i wszystko dzięki DR DAWN za zrobienie tak wiele dla ratowania mojej rodziny . Nigdy nie jest zbyt zajęty, by komukolwiek pomóc. Więc skontaktuj się z nim teraz, jeśli również potrzebujesz pomocy. napisz do niego teraz przez: ( dawnacuna314@gmail.com ) Whatsapp: +3550685677099 / +2349046229159 Ten komentarz z uznaniem pochodzi od Julii Lorenzo.
OdpowiedzUsuńMoje małżeństwo było prawie u kresu, kiedy zobaczyłam komentarz o człowieku o imieniu Dr DAWN, który pomaga ludziom w odzyskaniu współmałżonka i skontaktowałam się z nim na szczęście dla mnie rzucił zaklęcia po 24 godzinach mój kochanek wrócił do mnie od tego czasu moje małżeństwo jest stabilne dzięki za wszystko co dla mnie zrobił zapewniam cię o kontakt z nim,
OdpowiedzUsuńjest biegły w następujących zaklęciach:
* zaklęcia miłosne
* zaklęcia małżeńskie
* magia pieniędzy
* zaklęcie szczęścia
* Czary pociągu seksualnego
* Magia leczenia AIDS
* Jaskinia kasyna
* Usunięto przeklęte jaskinie
* Zaklęcie ochronne
* Magia loterii
* Szczęśliwe zaklęcia
* Zaklęcie płodności
* Pierścień telekinezy 💍
WhatsApp: +2349046229159
E-mail: dawnacuna314@gmail.com