Drodzy rodzice i opiekunowie Aspich!
Od jakiegoś czasu czytam
Wasze wypowiedzi będące czasem pamiętnikami, czasem zapisami normalnych
dni, a czasem wyrazem bezradności wobec problemów jakie sprawiają Wasi
podopieczni.
Co ja na to? Powiem krótko: Fajnie, że chcecie zmian i fajnie, że dużo jesteście w stanie z siebie dać, aby było lepiej.
Ale nie wszystko co czytam jest w 100% pozytywne. Nie będę mówił
wprost, bo "nauczyłem się", że mówienie przykrych rzeczy wprost często
kończy się urwaniem kontaktów z taką osobą. No to do dzieła:
Nie
starajcie się zmienić świata, aby przystosował się do Waszych Aspich. Ja
wcale nie pragnę, żeby świat mnie zrozumiał! To ja wolę się świata
nauczyć i go poznać.
Popłyńcie ze swoją pociechą kajakiem po
rzece. Będzie to doskonała lekcja dla Was obojga: Nie da się zawrócić
rzeki, aby była dla nas dobra i żeby zrozumiała nasz kajak. Za to my
możemy zrozumieć rzekę: jej nurt, prądy, przeszkody, które czyhają...
Jak machać wiosłami, aby się nie namęczyć za bardzo i płynąć naprzód.
Jeśli opanujemy tą technikę, rzeka nas sama zabierze naprzód.
Podobnie jest z prawdziwym życiem - jest jak rzeka - albo się
dostosujesz, albo zrobi Ci krzywdę... Kiedyś wdałem się w niebezpieczną
grę zmieniania świata pod moje reguły i dyktando. To było złe. Zacząłem
tracić znajomych, relacje ulegały pogorszeniu, a ja stałem się
emocjonalnym wyzyskiwaczem, który wymagał od innych jeszcze więcej
służalczości, przywilejów i "szacunku". Aspi to nie "piękny umysł", o
którym z taką nadzieją piszecie, że podobno gdzieś głęboko w nas
drzemie, czyniąc nas wspaniałych i niezwykłych. Aspi to ktoś, kogo
prawdziwej natury nie chcieliby poznać nawet jego rodzice. Kto z Was
jest w stanie zaakceptować odludka, który wrzeszczy, bije i rzuca
przedmiotami, gdy coś mu się nie podoba lub gdy spadnie Wam talerz na
ziemię? Nie lubimy zamkniętego w sobie dziecka kiwającego się
beznamiętnie, patrzącego się na swoje ulubione zabawki, jakby się w nich
zakochał i tylko one by się liczyły w życiu.
Powyższy, bardzo
przykry dla niektórych opis, to początek drogi. Drogi, po której
będziecie swoją pociechę prowadzić. Ale nie po to, żeby go gdzieś
doprowadzić w miejsce wymyślone przez Was! Prowadzicie nas po to, abyśmy
to my któregoś dnia zaczęli wyznaczać sobie cele i korzystając z tego,
czego nas nauczyliście, doszli (dopłynęli) do naszego miejsca!
A
więc nie próbujcie dostosowywać świata do nas. To będzie sztuczny świat -
nieprawdziwy i hermetyczny. Niczego się nie nauczymy, nie opracujemy
sobie żadnych schematów postępowania. Jeśli do takich warunków się
przyzwyczaimy, tym bardziej będzie bolało zderzenie z rzeczywistością.
Zrobicie z nas dzikusów, którzy będą mieli problem w zderzeniu z
prawdziwą cywilizacją. Nie trzymajcie nas na płyciźnie, bo nigdzie nie
dopłyniemy! Uczcie nas pływać, z czasem na głębokiej wodzie i
samodzielnie.
Zachęcajcie nas do samodzielnego pływania. Pokażcie
korzyści obcowania ze światem. Opowiadajcie nam co będziemy mieli,
jeśli zrealizujemy cel. Wykorzystajcie nasze obsesje i fiksacje - to
nasz największy motor napędowy i popęd! To obsesje motywują nas do
czegokolwiek i jeśli mamy osiągnąć coś, z czego WY będziecie dumni, to
właśnie dzięki naszym pragnieniom! Jeżeli nauczycie się mądrze
kontrolować to, co nazywacie naszymi obsesjami, osiągniecie swoje
osobiste cele wobec nas.
I jeszcze jedno... obsesje są czasem
przez zwykłych ludzi nazywane zdziecinnieniem - zwłaszcza, jeśli
zafiksuję się na jakimś rodzaju przedmiotów. Jeśli jesteś
partnerem/rodzicem/opiekunem Aspiego - nie waż się tak tego nazywać, bo
to niszczące dla naszej relacji z Tobą. Nic na to nie poradzę, że tylko
moja "obsesja" liczy się dla mnie w życiu. Na to nie ma lekarstwa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz