2 lis 2015

Jesień w lesie, czyli świat uspokojony i lekko senny.

Ostatnie dwa dni spędziłem w leśnym domku należącym do mojej rodziny. 

Bardzo cenię sobie jesień. Nie z powodu temperatury, bo noce bywają wyjątkowo podłe, Raczej ze względu na ilość bodźców, która na jesień gwałtownie się zmniejsza i jest bardziej przewidywalna, co dla takich ludzi jak ja, jest niezwykle ważne. Zmniejsza się ilość słońca, owady nie tną wściekle i nie zawodzą po nocach, nie łażą po ciele, a wieczory są wolne od ciem wszelakiej maści i latających dziwadeł (ryk lecącego borodzieja próchnika letnią nocą może przyprawić o palpitację serca). Ptaki nie drą się o czwartej nad ranem, kiedy zbyt wcześnie wstające słońce budzi mnie przyprawiając czasem o mdłości z niedospania.

W ogóle znacznie mniejsza ilość ptaków powoduje, że przejście przez wyciszony, opustoszały las należy do tych niezwykle tajemniczych, prawie mistycznych. Nie żebym nie lubił ptaków, bo uwielbiam ich śpiew, ale tylko niektórych. Najbardziej żurawia i trzciniaka. Ale jak się rozedrze sroka o trzeciej, to pomóc może jedynie środek przeciwbólowy i strzelba (dobrze, że jej nie mam). Odkrywczo muszę Wam powiedzieć, że z uwagi na jesień, zmniejszona ilość liści oznacza, że drzewa mniej z siebie odgłosów wydają, a las wpada w ciepłą tonację kolorów, którą bardziej preferuję od zimnej.

Ta niesamowita cisza jest niewiarygodna. Nawet grzybiarzy już nie ma w lasach, gdyż po pierwszych przymrozkach nie ma czego tam zbierać. Turystów ze srającymi psami też próżno szukać, dlatego mniej strachu, że w coś wdepnę, a sarny i zające robią pod siebie jedynie suche bobki. Nie wiem jedynie jak wygląda kupa dzika, ale chyba odbiegam od zachwytu nad jesienią w jakieś smrodliwe rewiry.

Jest to swojego rodzaju raj! (jesień, nie bobki) Jeśli lubisz ciszę, spokój, złoty kolor nienachalnych promieni słonecznych, jeśli kochasz przyrodę uspokojoną, senną, lekko pustą i nienachalną, to pogodne, bezwietrzne jesienne popołudnia w lesie czy nad jeziorem rozładują napięcie wewnętrzne, wyciszą i uspokoją na wiele dni. Zdecydowanie jest to mój ulubiony sposób na poprawienie koncentracji, moje myślenie staje się sprawniejsze i bardziej pozytywne.

Wieczory w takich warunkach, choć przepełnione ostrym dymem z kominka, są kojącą radością. Mam w takich momentach swoje rytuały. Zwykle jest to stary, amerykański film i ciepły, smaczny i prosty posiłek. Tym razem na patelnię poszły kotlety mielone z ziemniakami, a potem wybrałem oglądanie Hitchcocka (tytuł, to Północ, północny zachód). Na jednym ze zdjęć, które zrobiłem, znajdziecie stary zegar kominkowy i piwo, które lubię. Ma na mnie działanie uspokajające i wyciszające (piwo, nie zegar). Sprawia, że bodźce wokół słabną i stają się bardziej odległe. Taki wpływ ma na mnie niewielka ilość alkoholu. Nie jest to może zbyt etyczne co piszę, ale nie o to mi w tym blogu chodzi. Piszę Wam jaki jestem, co mnie spotyka i co robię, żeby było mi łatwiej. Nie upijam się, bo zbyt duża ilość procentów powoduje pojawienie się nowych bodźców, bardzo nieprzyjemnych. A poza tym jestem fanem piw rzemieślniczych, różnych ich gatunków i sposobów ważenia.

Wracając do tematu jesieni - pobyt w leśnym domku w słoneczny październikowy dzień ma działanie niezwykle terapeutyczne i traktuję go, jako ukojenie nerwów, sposób na odreagowanie stresu. Uwielbiam las, pusty pomost nad brzegiem jeziora i wielkie czerwone dęby. A po powrocie ze spaceru - żar kominka, gorącą herbatę i tłustą, gorącą kolację. Kiedyś w trakcie takiego wieczoru towarzyszyli mi liczni przyjaciele. Dzisiaj bardzo cieszę się tym co mam głównie w samotności. :)
 
Te kilka zdjęć, które zrobiłem pokazuje namiastkę piękna, o którym bardzo chciałem Wam dzisiaj napisać. 
 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz