Dziś, całkowicie przypadkowo odwiedziłem salon samochodowy. Jako, że
na szybie jednego z nich przeczytałem, że "jazda próbna obowiązkowa",
wsiadłem wraz ze sprzedawcą na przejażdżkę. Po pół godzinnej rundzie,
nawiązała się dyskusja... hmm..., właściwie rozpoczął się monolog
sprzedawcy o silnikach i ich mocy i o tym, że 150 koni mechanicznych, to
jednak za mało, bo im mocniejszy silnik, tym bezpieczniej ze względu na
to, że wyprzedzanie trwa krócej... I w tym momencie nie wytrzymałem. Wreszcie popatrzyłem na niego i z błogim uśmiechem stwierdziłem:
"Idąc tokiem Pana myślenia, to aby zwiększyć bezpieczeństwo na naszych
drogach, wszyscy powinniśmy jeździć Lamborghini, prawda? To takie
logiczne".
Nie wiem czemu, ale bardzo mocno przejąłem się, bo
słowa sprzedawcy zaprzeczały totalnie logice, znajomości realiów
wydarzeń na drodze i moim wielokrotnym przemyśleniom na ten temat.
Większa moc silnika, to faktycznie znacznie lepsze przyspieszenie, a to
oznacza, że manewr wyprzedzania trwa krócej, niż w identycznym aucie o
słabszym silniku. Sęk w tym, że gaz wciska człowiek, który świadom mocy,
jaką ma pod maską jest skłonny do większego ryzyka. Innymi słowy:
dziadek w starym daewoo tico pomyśli 10 razy, zanim zdecyduje się na
wyprzedzanie. Zrobi to dopiero jak będzie widział przed sobą kilometr
pustej drogi. Dwudziestokilkulatek w pożyczonym od tatusia audi, z kolei
stwierdzi, że na dystansie 150 metrów od auta z naprzeciwka "da
radę"... Do tego deszcz, koleiny, znacznie większa prędkość i ryzyko
nieszczęścia rośnie. A przy małym, słabym silniczku człowiek rezygnuje z
niebezpiecznych manewrów...
Oto moje czepialstwo, cynizm i
sarkazm, na jaki zdobywam się, gdy coś mnie zdenerwuje. Poznajcie
ciemną, mniej sympatyczną stronę aspiego.
Będzie tego więcej. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz