23 lut 2015

Obsesja: samochód...

Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o jednym z najważniejszych zjawisk w moim życiu: mój prywatny Samochód. Pozwólcie, że pominę wszystkie jego naturalne funkcje użytkowe. Są istotne, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Bagażnik, mocny i jednocześnie oszczędny silnik, bezawaryjność, komfort, dobre światła to są rzeczy oczywiste i niezbędne. Co poza tym? Ano... dużo:

1. Samochód jest schronem i twierdzą. W sensie dosłownym (chroni w razie wypadku), jak i w przenośni: jest twierdzą mentalną i psychiczną. Odgradza mnie od hałasów, brudu, wilgoci, zimna, nieprzyjemnych ludzi, smrodu, stresu, niewygody i lęku. W środku czuję, jakbym znajdował się w oku cyklonu - dookoła żywioł szaleje, a ja jestem w najbezpieczniejszym pod słońcem miejscu. W mojej twierdzy to ja jestem królem. Decyduję o wszystkim. Na moją komendę mogę przyspieszyć, zwolnić, zakręcić, włączyć klimatyzację, radio, pochylić fotel. Nie słyszę sprzeciwu, dyskusji, nie przejmuję się, Samochód nie będzie miał focha, ani obiekcji.

2. Samochód jest miejscem odpoczynku. Jazda odpręża, wygodne fotele relaksują, atmosfera i ciepła muzyka sprawiają, że klimat staje się bardzo kameralny. To bardzo potrzebne dla kręgosłupa i zmęczonego po pracy organizmu. To również bardzo potrzebne dla umysłu. Odcięcie się od bodźców zewnętrznych pozwala się zrelaksować nawet w dużym mieście.

3. Samochód jest grą i rozrywką. Zajmuje myśli. Strategiczne planowanie zakrętów, dostosowywanie prędkości, przewidywanie schematów zachowań innych kierowców, czynniki losowe (dzik za zakrętem) - to wszystko powoduje, jakbym żył w świecie gry planszowej albo komputerowej: jasno i prosto ustalone zasady (kodeks drogowy plus schematy zachowań innych uczestników ruchu), cały czas ten sam kontroler do sterowania (kierownica, przyciski, dźwignie). 

Gdy znudzi mi się gra w strategiczne rozpracowywanie innych kierowców, zmieniam grę w szybką jazdę na granicy praw fizyki testując z jaką prędkością mój Samochód jest w stanie wejść w zakręt. Zabawa w kotka i myszkę z fotoradarami i "suszarkami". Każdy mandat to moje prywatne punkty karne - takie, jak w grze komputerowej. Trudno, stało się, nie przewidziałem. Następnym razem muszę postarać się bardziej, aby "nie wpaść". Nie boję się wypadków, analizuję tysiące czynników naraz jak komputer. Oczywiście nie mam wpływu na wszystko wokół, dlatego liczę się z sytuacją, że co jakiś czas ktoś wymusi na mnie pierwszeństwo. Ale tego typu ryzyko również należy do reguł gry. Nie boję się poważnych uszkodzeń ciała w wyniku wypadku. Nie odczuwam przed tym strachu, nie potrafię panikować. Zimny pot czy strach włącza mi się dopiero kilka minut po tym, jak sytuacja zagrażająca zdrowiu i życiu minie, co się zdarza głównie zimą, gdy droga jest śliska i oblodzona. Jednocześnie nie jestem jakimś specjalnym zagrożeniem dla innych. Zwalniam w obecności innych uczestników ruchu. 

Gdy gra w "prędkość i przetrwanie" mi się znudzi, uruchamiam grę w ekojazdę. Przełączam komputer tak, aby pokazywał mi spalanie. Zwalniam, hamuję silnikiem, przewiduję zmiany świateł i ruchy innych z wyprzedzeniem. Wykorzystuję pagórki, aby utrzymać prędkość. Jazda "o kropelce" potrafi być pasjonująca! Biję rekordy, ostatnio udało mi się osiągnąć spalanie 3,7 litra na sto kilometrów!

4. Samochód jest dla mnie dumą, ozdobą i fetyszem. Ma być ładny, atrakcyjny i prestiżowy. Chcę, aby ludzie na niego patrzyli. Fajnie, jeśli rzuca się w oczy i zwraca uwagę. Wówczas osiągam przebojowość, której nie jestem w stanie okazać personalnie z powodu ZA w obecności innych ludzi. Podnoszenie swojego ego? Ależ naturalnie! Nie wstydzę się tego! Sprawia mi to dziką radość! Niech widzą, niech podziwiają, niech się pytają i zazdroszczą. I tak nie umiem okazywać dumy, ani prężyć się jak paw. Ale gdy jestem w Samochodzie i nikt mnie nie widzi... gdzieś tam w środku mnie zaczynają przebłyskiwać oznaki próżności, której nie potrafię doświadczać w kontaktach "twarzą w twarz"! To takie naturalne i ludzkie! Uwielbiam!
 
 

2 komentarze: